29 listopada 2010

Jestem rożek ... sukienka model 121, Burda nr 9/2007

Muszę się do czegoś przyznać... Spartoliłam bluzeczkę, która była już niemal uszyta. Nie będę się rozpisywać gdzie popełniłam błąd i co zrobiłam źle, ale efekt (prawie) końcowy nie przypadł mi do gustu i w fali wściekłości pocięłam ciuszek. Nowe nożyczki spisały się na medal.

To co ocalało zostało włączone do sukienki, którą prezentuję poniżej. Sukienka prosta, można rzec - surowa. Ciemny kolor przełamałam jasnym beżem. Jestem maniaczką przeszyć i ozdobnych, widocznych stębnowań więc nie mogło ich zabraknąć :)
Materiał za parę złotych, bardzo fajny, średnio ciężki ale lejący, lekko elastyczny. W pierwotnej wersji miał być spodniami ;) Koszt całościowy wyniósł ok. 10 zł.




A teraz coś o rożku...
Na forum wizażu, w wątku od typach kobiecych sylwetek wg. Trinny i Susanny wyczytałam, że jestem ROŻKIEM :D czyli chłopięca sylwetka, chudy patyk z długimi nogami i niewielkim biustem. Największy feler - szerokie ramiona, które rzecz jasna należy maskować i absolutnie nie podkreślać. Podniósł mnie na duchu tekst, w którym stwierdzono, że Naomi Campbell należy do grupy "rożków" :D Yhhh a mi tak strasznie podobają się np. gorsetowe sukienki, które niestety wydobywają kościstość ramion. Z kolei w Burdzie (np. w ostatnim numerze) często są cudne sukienki z podkreślonymi ramionkami :-/ Stosując się jednak do wskazówek Trinny i Susanny zdecydowałam się na uszycie tej sukienki bo fajnie poszerza biodra, co jest zalecane, wyrównuje proporcje sylwetki a ozdobne zakładki odwracają uwagę od ramion :> W ogóle to lubię spódniczki bombki, takie nieco szersze no i zakładki w każdej ilości!

PS. Jak zestawię sukienkę z innymi ciuchami i dodatkami to wkleję gotowy zestaw.







PS2. Ksenka jak zwykle towarzyszyła mi podczas krojenia:

26 listopada 2010

Plagiat i kradzież modeli z Burdy?

Jakiś czas temu, przeglądając allegro, natknęłam się sukienkę żywcem skopiowaną z Burdy. Chodzi o słynną już sukienkę z ciekawie wyeksponowanymi ramionami:



Temat poruszyłam na moim forum -> KLIK. Zastanawiam się czy Burda wyraziła na to zgodę? Czy producent odzieży może od tak po prostu "poczęstować się" czyimś wykrojem i zacząć produkcję na masową skalę?!

Marchewkowa twierdzi, że niektóre firmy sprzedają swoje wykroje ale Burda do nich się nie zalicza. Owszem, można sobie kupić nawet pojedynczy wykrój Burdy, ale jest on przeznaczony do domowego użytku.

Przeglądając inne aukcje tego użytkownika trafiłam na kolejne plagiaty (jeśli mogę użyć tego słowa):
Sukienka z Burdy nr: 9/2010
Sukienka z Burdy 12/2008 a TUTAJ moje "dzieło".

Prócz tych dwóch sukienek z Burdą kojarzy mi się ta oto sukienka i ta także ale do końca nie jestem pewna.

Co ciekawe ani w opisach aukcji ani na stronie "o mnie" użytkownik shaki22 nie wspomniał o tym, że korzysta z wykrojów BURDY. Sukienki są uszyte dokładnie wg. wykroju, nie są zmienione cięcia ani nawet długość. Dosłownie "toćka" w "toćkę" :)

Sama nie wiem co o tym myśleć :-/

22 listopada 2010

Zakupy

Oto moje skromne zakupy krawieckie:
* nożyce półkrawieckie Gerlach - absolutnie niezbędne, bardzo ostre końcówki (super!), zakup planowany od kilku miesięcy
* 2 kredki krawieckie ze zmazikami - wesołe, "walnięte" kolorki :) Miałam kupić jedną ale szkoda mi było tej żółtej i też wzięłam :> a co !
* 2 kredy krawieckie - resztki kredy pamiętające czasy szkoły średniej pozwoliłam sobie wreszcie zastąpić 2 nowymi kawałkami :)
* najnowszy numer Burdy

Motto dnia: "mała rzecz a cieszy"




18 listopada 2010

Brochy

Co tu dużo pisać - najświeższe (jeszcze cieplutkie ;-) ) broszki, o których wspomniałam w poprzednim poście.

PS. Dziś chyba wreszcie uda mi się zasiąść do maszyny :D




16 listopada 2010

Nie przeszkadzać! Szyję...

Do napisania tego posta zainspirowała mnie Ksena gdyż...



Kiedy zerkam na Ksenkę bezczelnie wylegującą się na naszej "reprezentacyjnej" kanapie, czasem tylko zmieniającą pozycje swojego kociego ciałka...



Gdy śpi kocim, bardzo głębokim snem zwinięta w coś jajo-podobnego bez łapek i główki, to na myśl przychodzi mi tylko jedno: "nie przeszkadzać"!



Mam takie marzenie - malutkie, skromniutkie: zasiąść do maszyny i szyć, szyć, szyć... bez przeszkód! Bez stałego "donoszenia", przez pozostałą część rodziny, kolejnych ubrań do przeróbek krawieckich!

W zeszłym tygodniu, pierwszy raz od chyba 5 lat, dostałam od lekarza L4 na 3 dni. Złapałam jakiegoś wirusa (IMO w pracy) i tak wyszło. W sumie to się nawet ucieszyłam. Pomyślałam: "teraz to sobie poszyję" :) Mam przecież takie zaległości! Nie miałam gorączki więc nie musiałam wylegiwać się w łóżku. Ból gardła był nie do zniesienia więc szyjąc chciałam o nim trochę zapomnieć.
Ledwo usiałam do maszyny a przyszedł dziadek ze spodniami do skrócenia, potem mama przyniosła ciuchy od babci do drobnych (i oczywiście pracochłonnych) poprawek. I tak mi zeszło. A jak już mi się polepszyło to nie chciałam odmówić mężulkowi naleśników z bananami i wzięłam się za pichcenie (w sumie na naleśniki to sama miałam ochotę!).

Musiałam się trochę wyżalić bo mam wrażenie, że nie jestem w tym temacie odosobniona...
Na otarcie łez zrobiłam kilka satynowych broszek, które może ktoś kiedyś kupi?! :)

8 listopada 2010

Chwalę się...

Obiecuję, że to ostatni raz. Obiecuję, że następny wpis będzie dotyczył stricte tematu szycia ale teraz muszę Wam TO pokazać, chcę się pochwalić bo... jestem przeszczęśliwa :)
Otrzymałam właśnie zdjęcia od fotografa z sesji w studio. Sesja była całkowicie darmowa i szkoda było nie skorzystać z takiej okazji. A wszystko dzięki Krzysztofowi (naszemu ślubnemu fotografowi), którego kolegą jest Robert. Muszę Krzyśka oficjalnie pochwalić bo potem będę wysłuchiwać żalów, lamentów, zrzędzenia i biadolenia...
Sesja w studio to zupełnie inna bajka niż sesja plenerowa, której autorem jest Krzysiek. Cieszę się, że mogłam to przeżyć :)
Efekty zabawy możecie zobaczyć poniżej. Wybrałam, moim zdaniem, najciekawsze ujęcia.

Podsumowując:
- foto: Robert Kamiński RKK Fotografia
- obróbka oraz nieoceniona (lub niedoceniona :-P) pomoc w trakcie sesji: Krzysztof "Grabarz" Grabowski

Chłopaki DZIĘKUJĘ!







5 listopada 2010

You can dance ;)

Sukienka z lumpeksu przerobiona - impreza taneczna zaliczona :) Gwoli wyjaśnienia: od roku chodzimy z mężem na kurs tańca towarzyskiego. Przyświecał nam szczytny cel - czuć się w miarę swobodnie na parkiecie i nie tańczyć jako dwa kołki. Powoli, baaardzo powoli przełamujemy głęboko w nas zakorzeniony strach przez zrobieniem z siebie głupków ;)

Imprezę prowadził nasz instruktor tańca. Prócz średniozaawansowanych (czyli my) była też spora grupa "świeżynków" oraz "starzy wyjadacze"... parkietów :) Szczeny nam opadały gdy patrzyliśmy jak inni z wdziękiem, gracją, lekkością i totalną swobodą pląsali w rytm samby czy salsy albo raz za razem okrążali parkiet tańcząc walca wiedeńskiego. To nie byli tylko ludzie młodzi ale też pary po 50-tce z lekką nadwagą ;) Mówię Wam - piękna sprawa!
My się uczymy, kroki mylimy ale przynajmniej jesteśmy coraz bardziej swobodni. I o to chodzi.

Sukienka spisała się na medal, bardzo dobrze się w niej czułam. Zauważyłam jeszcze jeden plus - nie trzeba jej w ogóle prasować :D

Przepraszam za zdjęcia... był wieczór, światło beznadziejne a poza tym moja wizja zdjęć (czyli prosto i bez wymyślnych póz) ni jak nie pokrywa się z wizją zdjęć Maćka... Ale OK, nie marudzę za bardzo bo się zbuntuje i następnym razem będę musiała paść na kolana i błagać: "zrób mi zdjęcie na bloga"...







3 listopada 2010

Męska decyzja

Podjęłam męską decyzję :> zbieram na overlocka.
Do tego kroku popchnęła mnie (nieświadomie oczywiście) LaLa i jej krawiecki blog -> maniaszycia, na który stale zaglądam:) Po prostu kupiła sobie kobieta świetnego overlocka Janome... użaliło mi się i stwierdziłam, że warto uciułać "trochę" grosza na taką maszynę. Jeśli starczy mi motywacji i nie załamie się (bo u mnie to norma), to być może w przyszłym roku zostanę szczęśliwą właścicielką takowej maszyny. Po drodze są jeszcze moje urodziny, jakiś grosz powinien spłynąć. Może sprzedam coś czego już nie noszę - chodzi o ubrania, torebki itp. Dobra, nie gdybam. Pożyjemy - zobaczymy.

O overlocku myślę od dobrych kilku lat. Inaczej - nie myślę a MARZĘ! Wreszcie definitywnie pożegnałabym żmudne i wyjątkowo mnie irytujące obszywanie brzegów materiału zygzakiem! Aaaaaa cudownie :-D
Oczywiście nie wiem jeszcze co kupić, muszę zasięgnąć języka na forum i u znajomej krawcowej ale na zakup chcę przeznaczyć maksymalnie 1.500,00 zł.

Jako fanka TOYOTY myślałam nad overlockiem tej firmy (być może to ryzykowny krok ale Husqvarnę też mi odradzano a szyję na niej już od dobrych kilku lat) ale zdaję sobie sprawę, że miłośnicy "niezawodnej, niemieckiej technologii" będą polecać: Brother, Singer, Veritas, Victoria itp.
Nie wykluczam możliwości zakupu używanego, ale w miarę młodego overlocka, jeśli nadarzy się okazja cenowa.

No to tyle na dziś :) Wracam do przerabiania sukienki z postu niżej ;)

1 listopada 2010

I znów lumpeksowe łowy

Tym razem chcę pokazać płaszczyk wyszukany w lumpeksie, o ile dobrze pamiętam, w zeszłym roku.
Kupiony na wagę za niewielkie pieniążki. Musiałam tylko zainwestować w czyszczenie chemiczne. Niestety ma parę drobnych "defektów" (których nie dało się usunąć w pralni) ale praktycznie ich nie widać. Najpierw zerknęłam na metkę: 70 % wełny , mój rozmiar, fajny krój i kolor. Decyzja była natychmiastowa.
Zakładam go z nieskrywaną przyjemnością :D Ma prosty krój, idealną długość dla mnie, głębokie kieszenie, zamek zamiast guzików, fajne marszczenie z tyłu i futrzany kołnierz.

Tutaj podczas listopadowego spaceru z Tofikiem :)





Aha pikowana torebka (moja ulubiona) także jest wyszukana w lumpeksie. Mleczko Cif działa cuda - brud schodzi ekspresowo ;)