18 kwietnia 2016

Susannowe ciasteczka na 6 urodziny bloga

Po znacznej nieobecności na blogu a w dniu jego 6 urodzi, bieżam do Was z przepisem na pyszne Susannowe ciasteczka. To mój autorski przepis oraz własne proporcje. Nie traktujecie tego wpisu jako "zapchajdziury" - one na prawdę są tak smaczne, że muszą dotrzeć do mas ;)


Najpierw jednak poczęstuję Was krótkim ale jakże potrzebnym przedwstępem. W naszym domu moja mama była królową ciast. Wszystko co wychodziło spod jej ręki/warzechy/miksera było bardzo, bardzo dobre. Zupełnie jak u Pana Boga, który co stworzył to było dobre :)
Okres Świąt Bożego Narodzeni był szczególnym czasem, w którym Mama przerabiała kilogramy mąki na przeróżne ciasta, ciasteczka i pierniczki. Moimi ulubionymi były (i są nada!) ciasteczka orzechowe. Mocno orzechowe i mega kruche. Rozpływające się w ustach. Pieczone tylko raz w roku aby ich smak kojarzył się z Bożym Narodzeniem. Po śmierci Mamy także je piekę choć dodaję trochę mniej cukru. Jeśli ktoś z Was ma ochotę na mocno orzechowe ciacha to publikuję przepis:

200 g masła
300 g mąki
120 g cukru
120 g orzechów włoskich zmielonych
1 paczka cukru waniliowego

Przygotowanie: wyrobić ciasto, rozwałkować i wykrawać ciasteczka (polecam używanie małych foremek). Piec w temp. 170 C do zrumienienia.

Nie wiem czy wiecie ale mieszkam na wsi, w starym domu z lat 60-tych, z ogrodem, kilkoma jabłonkami, parą krzewów borówki amerykańskiej i oczywiście kilkoma drzewami orzecha włoskiego i laskowego. Teraz już chyba nikt przy nowo wybudowanych domach nie sadzi drzew owocowych. Raczej jakieś iglaki, tuje albo niskie krzewy.
W zeszłym roku bardzo obrodził nam orzech włoski i choć zdecydowanie bardziej smakują mi orzechy laskowe, to tych włoskich było tak dużo, że przez całą jesień i zimę prosiliśmy się znajomych aby nas choć trochę od nich uwolnili. Niemniej jeszcze sporo tego zostało więc postanowiłam stworzyć ciasteczka orzechowo-owsiane, jak najbardziej zdrowe, minimalnie słodkie tak aby i Staś mógł je wcinać w miarę bezkarnie. Nie będę ukrywać, że sama jestem ciasteczkowym potworem ale te sklepowe omijam szerokim łukiem (jeśli ciasteczko owsiane ma w składzie na pierwszym miejscu cukier, potem płatki owsiane  a następnie olej palmowy to ile ono jest warte?!).
I dlatego właśnie stworzyłam ten przepis - aby pozbyć się orzechów włoskich i aby mieć czasem co pochrupać do kawy.


Składniki:
130 g zmielonych orzechów włoskich
100 g płatków górskich - trochę je zmieliłam
100 g mąki pszennej pełnoziarnistej
100 g miękkiego masła
70 g brązowego cukru
1 jajko
opcjonalnie 1-2 łyżki mleka roślinnego: ryżowego/migdałowego/kokosowego

Wykonanie - dziecinnie proste :) Wszystko zmiksować mikserem na mało-gładką masę, wyrabiać kuleczki wielkości orzecha włoskiego, układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i spłaszczać widelcem z długimi zębami.
Piec 10-13 minut do zrumienienia.

Nie jestem żadną eko matką ale jestem bardzo daleka od twierdzenia, że w produktach skierowanych stricte do dzieci jest mniej cukru czy że są zdrowsze. Guzik prawda. Herbatniczki, soczki, biszkopciki, serki, jogurty - szkoda gadać. Szczególnie te spod znaku znanej marki na dużą literkę "K".
Moje ciastka mają przynajmniej krótki i w miarę prosty skład. Niestety kto uczulony na orzechy, tłuszcz zwierzęcy albo jajka ten nie podje...
Dajcie znać czy smakowały, każdą krytykę biorę na klatę ;) Moje oba ciasteczkowe potwory w 100% kupiły przepis i były bardzo mile zaskoczone smakiem (spróbowaliby nie być... ;) .

I tak oto zamiast pisać o szyciu w 6 urodziny bloga piszę o pieczeniu.
Ślicznie dziękuję za kolejny wspólny rok a jak dotrwam do 10 urodzin to chyba znowu zafunduję maszynę do szycia w blogowej rozdawajce :)

Pozdrawiam!
Sus

12 komentarze

  1. To ja dziś piekę takie ciasteczka!!! Jak kiedyś mieszkałam w Szwajcarii rownież na wsi to rosły tam drzewa orzecha wloskiego jeden obok drugiego i rowniez miałam pełno w zapasie i do tego obdarowana cała rodzinkę. Dzis w Trojmieście bardzo brakuje mi tych drzew i tego wiejskiego, zdrowego powietrza. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin bloga!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia pierwsza odważna - piekłaś? Kurcze kobieto jakby co to mogę Ci paczkę orzechów wysłać :D Mam tego jeszcze sporo a na jesień znów będa :D

      Usuń
  2. Gratuluję 6 urodzin bloga i życzę kolejnych tak kreatywnych latek jak te minione.
    A ciasteczka smakowicie wyglądają. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) m do 10 urodzin dobiła - kreatywnie :D

      Usuń
  3. Na bank wypróbuję. A to moje mocno czekoladowe: roztopić na parze 220 g. czekolady gorzkiej, dodać 60 g. prawdziwego masła. Utrzeć dwa jajka z 160 g. brązowego cukru, wymieszać z czekoladą. Dodać 110 g. mąki, 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia i 1/2 łyżeczki soli. Dodać posiekaną czekoladę ( ja daję jedną gorzką, ale można dwie ). Kłaść łyżką na blaszkę posmarowaną olejem albo wyłożoną papierem. Piec 15 minut w temp. 160 st.C. Za pierwszym razem troszkę za dużo brałam na łyżkę i powychodziły za duże, wystarczy tak 1/3 łyżki i będą w sam raz. Po upieczeniu trzeba je przełozyć na deskę i zostawić do ostygnięcia. Smacznego))

    OdpowiedzUsuń
  4. Już 6 lat? Ale z ciebie stara... blogerka ;) Życzę ci przynajmniej następnych 6, równie płodnych szyciowo lat ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie stara jak na świat blogów krawieckich ale ... znam starsze :D

      Usuń
  5. Gratuluję szóstej rocznicy ! Niech kolejny będzie twórczy i ciekawy - a ciasteczka wypróbuję bo choć kawy nie piję, to lubię coś słodkiego schrupać do herbaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Próbowaliśmy i wyszły przepyszne, dzięki! :) Oby więcej rocznic było.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szyje, piecze, bloguje, administruje, handluje - normalnie kobieta, która żadnej pracy się nie boi!
    AgaM

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :)