21 marca 2020

Nowe życie starych krzeseł... i nie tylko.

Jeśli jeszcze tego tutaj nie pisałam to wiedzcie, że uwielbiam stare meble. Dla mnie to zawsze są przedmioty z duszą, niepowtarzalne i tak różne od masówki.
Nie mogę przejść obojętnie obok wszelkiego rodzaju wystawek, targów staroci czy komisów z meblami używanymi. Ciągnie mnie tam i zawsze oczyma wyobraźni widzę jak dany mebel mógłby wyglądać po renowacji. Poza tym jest mi ich po prostu żal. Kiedyś służyły ludziom, były potrzebne a teraz leżą na bruku, w zatęchłej piwnicy albo w komisie i czekają być może na koniec. Dobra trochę dramatyzuję ale to nie zmienia faktu, że moje serce ciągnie do staroci. Dlatego też dziś chcę Wam pokazać dwa krzesła i komodę, które zyskały drugie życie :)


Zacznę od krzeseł bo to przedmioty niezbędne w naszej kuchni i codziennie używane. Wcześniej mieliśmy ciężkie, dębowe krzesła z których non stop odpadały siedziska. Stwierdziłam, że muszę je wymienić na coś lżejszego i wygodniejszego. Najpierw szukałam na stronie IKEA, potem na olx i właśnie z olx trafiłam do producenta krzeseł w Żorach, który ma także komis z meblami. To tam wypatrzyłam 4 krzesła kuchenne (wyglądają na krzesła z lat 60-tych ale może są młodsze) pomalowane (wielokrotnie) białą farbą olejną w ogólnie niezłym stanie tj. niezeżarte przez korniki i nierozchwiane, wygodne i lekkie. Mąż patrzył na mnie jest na wariata ale ja się uparłam i wyskoczyłam z kasy (200 zł za komplet - moim zdaniem trochę przepłaciłam). Przecież szybko je odnowimy...


No więc jedno z krzeseł (te w najlepszym stanie) zostało dość szybko przez Maćka oporządzone: opalone z farby i wyszlifowane do gołego drewna. I tak sobie czekało 2 lata abym je pomalowała. Tak, 2 lata kupowałam odpowiednią farbę w odpowiednim kolorze. W końcu kupiłam puszkę emalii szybkoschnącej Dekoral w kolorze "szara komórka" (jest super, polecam!). I znowuż farba musiała dojrzeć i odczekać swoje aby ktoś ją użył.

W końcu małżonek nie zdzierżył i pomalował to nieszczęsne krzesło. Teraz niedawno wyszlifował drugie krzesło i także pomalował. Mamy sytuację 50:50 czyli zostały do roboty jeszcze 2 krzesła z 4.
Maciej mówi, że za kolejne 2 lata się za nie zabierze ale to nie prawda gdyż skończy je jeszcze tej wiosny :]

 



Jak się Wam podobają? Mi bardzo choć myślałam, że kolor będzie bardziej szary a mniej "szałwiowy". Ale i tak jest śliczny. Jak zaraza wygaśnie (bo bardzo w to wierzę) i sklepy znów będą otwarte to kupię poduszki na siedziska, żeby trochę ożywić całość.



W ogóle to dopiero kilka dni temu zauważyłam, że te krzesła nie są takie same! 2 z nich są nieco inne, tak jakby to były dwa komplety po dwa krzesła. Z drugiej strony pamiętam maleńką łazienkę mojej babci, w której były płytki kupione w PRLu: w jednej paczce były 3 rodzaje wzorów pomimo, że były kupione jako jeden :-)

W niedalekiej przyszłości chcemy także odnowić stół, który kupiliśmy 11 lat temu w komisie z meblami używanymi. Służy nam dzielnie, jest bardzo mocny i stabilny - rewelacja. Niestety farba powycierała się w kilku miejscach od częstego mycia, dlatego chcę aby Maciek wyszlifował go do żywego drewna a potem wtarł wosk w szarym odcieniu aby podkreślić rysunek słojów. Myślę, że wyjdzie z tego ładny komplet tym bardziej że kuchnia jest biała (też muszę ją Wam w końcu pokazać i trochę ponarzekać na fronty).



Na sam koniec chcę pokazać toaletkę, która u nas stoi w kuchni i służy jako pojemna szafka na wszelkiego rodzaju ściereczki kuchenne i ręczniki. Kupiliśmy ją od faceta u którego nabyliśmy Helmuta. Biedna stała wraz z Helmutem w nieszczelnym garażu i była dość mocno zniszczona. I oczywiście nie było to niej nadstawki z lustrem. Kosztowała 250 zł o ile dobrze pamiętam.


Mąż wyszlifował ją do gołego drewna, kilkakrotnie nawoskował i dał nowe okucia. Jest szalenie pojemna i praktyczna. Bardzo ją lubię. Podobnie jak w przypadku Helmuta, nie wyobrażam sobie bez niej domu. Służy nam 11 lat.
Aha, nad toaletką wisi stylizowana półeczka, którą kupiliśmy w Siemianowickim Inter Komisie, który już nie istnieje. Nic z nią nie robiliśmy (i nie będziemy robić) tylko wnętrze "wytapetowałam" papierem do pakowania.
Trochę przełamałam surowość mebelka. Mieści drobiazgi, które lubię i których szkoda mi wyrzucać.



W ogóle to miałam ambitne remontowe plany odnoście pokoju Stasia. Oddajemy młodemu naszą sypialnię a my przenosimy się z łóżkiem do pokoju-pracowni. Z kolei meble z pracowni mają znaleźć się w obecnym pokoiku Stasia. Strasznie to skomplikowanie brzmi ale chodzi o to, że my w sypialni tylko śpimy a dziecku potrzeba więcej miejsca więc dajemy mu większą przestrzeń.
Staszek we wrześniu zaczyna naukę szkołę, potrzeba mu pokoju nie tylko do zabawy ale i nauki a w jego obecnym biurko się nie zmieści - no chyba, że kosztem miejsca na zabawę. Poza tym w jego obecnym maleńkim pokoiku on + kolega + pies = mega tłok.


Plany planami ale w obecnej sytuacji z pewnością nie zrobimy tego remontu tak jak chcieliśmy - nie wiemy kiedy zaraza się skończy i jak będzie wyglądać sytuacja w pracy męża. Przypuszczam, że firma będzie nadal istnieć ale z pewnością w jakimś stopniu kryzys ją dotnie a co za tym idzie pensja może być okrojona. Więc nie będziemy wymieniać podłóg (planowaliśmy położyć panele korkowe) tyko być może odświeżymy kolor na ścianach i powstawiamy jego meble + te które odziedziczył po swojej kuzynce. Dokupimy także biurko bo będzie potrzebne.

Na tym zakończę ten przeokrutnie długi wywód.
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do dawania przedmiotom drugiego życia, tym bardziej teraz kiedy sami widzicie jak jest. Z  pewnością nie jednemu z nas będzie trudno/trudniej, dotnie nas kryzys i nie będziemy sobie mogli pozwolić na zakup nowych rzeczy. Nie ma co rozpaczać tylko zakasać rękawy i próbować stworzyć coś z niczego.

Pozdrawiam Was cieplutko, bądźcie zdrowi i nie załamujcie się!
Sus

5 komentarze

  1. Za dwa lata będziecie mieć komplet!:) kolor ładny, wygląda na zdjęciach na błękit. U nas było podobnie z krzesłami - mieliśmy sami tapicerować patyczaki. Jedno rozprułam dla celów poglądowych i dwa lata minęły jak z bicza strzelił😀w końcu oddaliśmy do tapicera i po 2 tygodniach były do odbioru😂 pozdrawiam, Granda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, bardzo w to wierzę, że jednak ogarniemy temat krzeseł wcześniej niż za dwa lata ;) A Tobie gratuluję podjęcia tej "męskiej" decyzji i oddania krzeseł do tapicera ;) Ja bym tak samo zrobiła.

      Usuń
  2. Może po prostu uszyj do tych krzeseł poduszki. Na pewno będą niepowtarzalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze myślałam o tym ale póki co mam taki sajgon ze sklepem że po prostu nie starcza mi czasu na szycie.
      PS. Kolejne krzesło wyszlifowane i pomalowane. Zostało jeszcze jedno tylko farby zabrakło :D

      Usuń
  3. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :)