Dziś wzięło mnie na muffinki. Nie wyszły tak jak powinny bo nałożyłam za mało ciasta do foremek. W smaku bardzo dobre - reszta bez komentarza ;) Te w kształcie serduszek piekłam z myślą o Mężu. Jak widać :D



PS. Gotować i piec lubię niemal tak samo mocno jak szyć.
PS2. Wczoraj odniosłam wrażenie, że powoooli, bardzo powoooli nadchodzi długo oczekiwana i niezmiernie pożądana pani wiosna. Ale nic więcej nie napiszę, bo pewnie w tym tygodniu znów sypnie śniegiem :D


Mniami, jakie smakowitości:):):) Ja to nawet nie wiem, czy powoli nadchodzi wiosna, bo siedzę z chorym młodym w domu i nosa zza drzwi nie wyściubiam :/ Ale wierzę na słowo i na...zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPyszności. Chyba sama sobie zrobię muffinki :D
OdpowiedzUsuńSus, jak ten mój syn ma dobrze. Pięknie te muffinki zrobiłaś, a jeszcze piękniej przyozdobiłaś. Nawet mnie ślinka cieknie, ne literkę "e" oczywiście!
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak jak Ty - uwielbiam kuchcić i szyć, a także jestem za okazywaniem czułości codziennie, a nie tylko w ten jeden walentynkowy dzień. Też upiekłam kruche ciasteczka z czekoladą, ale nie obfotografowałam. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMamo Ewo to ja zjadłam E - resztę literek Macias :D
OdpowiedzUsuń