Oto tragedia w trzech aktach.
Nikt mi nie uwierzy jeśli powiem, że ta sukienka wykończyła mnie psychicznie i fizycznie. W chwili obecnej mam uraz do czerwonego - kolor ten omijam szerokim łukiem, wzbudza we mnie agresję.
Pierwotnie sukienka była pompatyczną kreacją długości do kostek z bufiastymi rękawami zakończonymi szerokim ściągaczem. Byłam zachwycona szyciem do czasu przymiarki. Jak wyglądałam? Jak "stara maleńka". Ślubny spojrzał krytycznym okiem po czym stwierdził, że coś tu nie gra. Na koniec bąknął:
- Nie obraź się ale wyglądasz jakoś tak staropanieńsko.
I to chyba w najgorszym wydaniu... Jak Boga kocham nie mam nic do kobiet niezamężnych, ale niektóre z nich z wiekiem mają tendencję do zakładania długich i powłóczystych szat, zakrywających wszelkie kobiece atuty.
I wówczas zaczęła się kombinatorka: wycinanie, przycinanie, skracanie. Koniec końców był taki, że mnie "z lekka" poniosło i sukienka zakrywała za mało a pokazywała za dużo (chodzi o kończyny dolne) ku uciesze Ślubnego. Jako kobieta wstydliwa nie mogłam tak tego zostawić...
Wpadłam na pomysł doszycia plisy z zakładkami - "trochę" pracy z tym było ale za to sukienka zyskała "hiszpańską duszę" i nieco się wydłużyła.
A wszystko to wina Krzyśka, który wpadł na "genialny" pomysł uszycia zwiewnej sukienki na potrzeby sesji zdjęciowej. Brawo Krzysiu, dzięki Tobie zyskałam kilka siwych włosów! I nową mini :-P
W ogóle to przepraszam, że ostatnio rzadziej publikuję na blogu. Szyję cały czas a jak wiecie jest to dość pracochłonne zajęcie. Poza tym jestem strasznie niezorganizowana. Zamiast płaszczyć tyłek przed kompem trzeba było szyć.
Dziś zdjęcia na Hermenegildzie - modelce doskonałej. Póki co nie mogę publikować zdjęć kreacji na sobie, przykaz odgórny od szefostwa... Jako szeregowy pionek (znaczy pracownik) muszę się dostosować do wymogów Redaktora Naczelnego;)
Mam nadzieję, że niebawem będziecie mogli zobaczyć efekty współpracy z Robertem i Krzysztofem.
Aha - sukienka jest moim własnym i osobistym pomysłem. Wykrój 100% hand made :)
Tylko szlag mnie trafia jak pomyślę ile metrów tkaniny nieodwracalnie zniszczyłam :/
Pozdrawiam Was serdecznie! :-*
Jak my nie lubimy takich momentów, kiedy podekscytowane zabieramy się za przymiarkę, a tu totalna klapa:/// Bardzo podoba nam się kolor sukienki:) Fason zresztą też, chociaż najchętniej zobaczyłybyśmy ją na Tobie:D Z tymi butami będzie świetnie wyglądać!
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem sama - z jednej strony to się cieszę, że nie tylko moje wizje nie pokrywają się z rzeczywistością ;) a z drugiej czasem może wyjść coś naprawdę interesującego :)
UsuńGóra kiecki very sexi ;), a dół bardzo oryginalny. Do tego kabaretki, szpileczki i na romantyczną kolację marsz! W końcu ci się należy a co! :)
OdpowiedzUsuńKabaretki - dobry pomysł. Ale nie mam wiec chyba będę musiała pokombinować z czymś innym :)
UsuńNamęczyłaś się z szyciem ale napewno teraz wyglądasz zabójczo w tej sukience :D
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie:D Ale będę czekać na zdjęcia na ludziu:))
OdpowiedzUsuńA i właśnie - niestety rozczarowanie przy pierwszej przymiarce zdarza się często, więc nie przejmuj się, nie jesteś sama:)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam ten czas do pierwszej przymiarki, to podekscytowanie, wielkie wizje wspaniałej rzeczy jaka się nam w głowie narodziła i potem jebs z dzidy i po wszystkim... I koniec końców jest taki, że tej zaplanowanej, wspaniałej rzeczy jakoś nie darzymy wielką miłością, bo się okazał małym bękartem ;-) Ale... ale jak patrzę na Twoją sukienkę to wymiękam! Bardzo ładna konstrukcja, te szwy na przodzie to och... ach... takie ładne. Brawo za determinację i efekt wyśmienity, który szczęśliwie bękartem się nie okazał. Na wiosenne wypady będzie jak znalazł!
OdpowiedzUsuńDziękuję Bartku. U mnie to różnie wygląda - raz "bękart" jest chciany i lubiany a raz rzucony w kąt. Sukienkę mam nadzieję wykorzystać na imprezach tanecznych, powinna się sprawdzić. A w sumie do pracy z jakimś grzecznym sweterkiem tez się nada.
UsuńNIezamezne chodza w dlugich zakrywajacych cialo? Ja nie chodze, a nawet odwrotnie, trzydziecha minela a ja coraz krotsze zakladam! Precz ze stereotypami!
OdpowiedzUsuńAle czerwien jest zabojcza, Sus, ja wlasnie w trakcie popelniania dwoch bluzek w roznych odcieniach czerwieni, jedna sukienka prawie popelniona i jeszcze mi malo. Widze, ze Twoj kolor jest zywy, soczysty, taki jaki lubie wlasnie.
A o co chodzi z tym szefostwem? W sensie ze fotogafowie sie nie zgadzaja na zdjecia robione w zaciszu domowego pokoiku, a nie u nich? Czy ze szef zawodowy - ten od miesiecznej pensji- nie pozwala?
Moniś przeczytaj dokładnie: "niektóre z nich z wiekiem mają tendencję do zakładania długich i powłóczystych szat, zakrywających wszelkie kobiece atuty. " (kładę nacisk na słowo "niektóre"). Poza tym 30-letnia niezamężna nie jest stara panną - no weź się zlituj :> Czerwień nie gości często w mojej szafie, jakoś nie potrafię się przekonać. Poza tym problemy z cerą a ten kolor wydobywa to co powinno być zakryte... W każdym razie daję jej szansę, zobaczymy jak się w niej będę czuć :)
UsuńJeśli chodzi o szefostwo to nie miałam na myśli mojego szefa, u którego jestem na etacie ;) Po prostu coś razem z kolegami planujemy, nie wiemy czy nam to wyjdzie ale ponieważ głównym pomysłodawcą jest Krzysiek to tak go nazwałam ;) Póki co nie mogę zdradzić szczegółów bo nie wiem czy to co planujemy w ogóle wypali.
W sumie świetnie wyszła, ciekawe cięcia z przodu i kolor energetyczny. Może ją polubisz, jak sobie trochę odpoczniesz po szyciu...
OdpowiedzUsuńMój Boże! Susanno! Uwielbiam i Twoje uszytki i tę ekscytującą narracje!!! Twórz więcej!
OdpowiedzUsuńDzięki Ulu :) czasem mam wenę ;)
UsuńNie chcę Cię urazić, ale ta Twoja modelka to strasznie niefotogeniczna jest ;-)))
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na sesję z Suzanną w roli głównej...
koniecznie...
Ej no Hermesia się obrazi jak jej to powiem ;)
UsuńNo sukieneczka jest piękna...sama mam spory kawałek czerwonej dzianiny...może i kiecka z tego by wyszła... ;-)
OdpowiedzUsuńI nie mogę się doczekać na Twoje pozowanie, a nie tylko Hermenegildy... No i buciki Ryłko rulez !!! będą świetnie pasowały do letniej stylizacji z tą sukieneczką :-)
ściskam serdecznie....
Sus pewnie jesteś zaprawiona w boju przecież każdemu coś tam nie wychodzi od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńWiesz,że i tak bardzo mi się sukienka podoba i butki również są ekstra
Śliczna, uroku dodaje jej falbana a długość akurat:]
OdpowiedzUsuńCięcia na biuściku są bombowe! Podoba mi się bardzo! Widzę, że podzieliłaś Susanno mój los kiedy to szyłam sukienkę z kołnierzykiem bebe, która ledwo co zakrywała mi "tyły" :) Również coś kombinuję by nie świecić niepotrzebnie pewnymi częściami ciała;D
OdpowiedzUsuńTwoja kreacja jest w 100% kobieca, udana i wywiera wrażenie! Pozytywne! :)
Pozdrawiam!
Od razu widzę flamenco! Do tego kwiat we włosach i jest OK!
OdpowiedzUsuńAh! Susanno i jeszcze jedno: zapraszam Cię po wyróżnienie na mojego bloga:) pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam, nastawiam sie na mega plise a tu taka mini pliska Zartuje super sie prezentuje i ten kolorek. No super.Nie mog sie doczekac zdjec na innej modelce, bo moze i aktualna jest doskonala to jakos do mnie nie przemawia :]
OdpowiedzUsuńbaaardzo mi sie podoba!!!
OdpowiedzUsuńNiezwykle piękna, klimatyczna sukienka ;)Chylę czoła tym bardziej, że jest twojego pomysłu :) Zapraszam do mnie ;D
OdpowiedzUsuńA może to te bufki były złe? ^^
OdpowiedzUsuńJa lubię długie kiecki, a zamężna jestem :P
Sus, śliczny czerwony kolor, zdjęć pragnę na Tobie. I już. Jakie szefostwo, to od nas, od popytu zależy podaż :D Każdy szef o tym wie :D
bardzo ładny dekolt:)
OdpowiedzUsuńNo tak, zdarza się każdemu. Mi samej też zdarzyło się zmarnować materiał. Krój bardzo mi się podoba, a dzięki tej plisie faktycznie zyskała hiszpańską duszę :)
OdpowiedzUsuńMoja droga czasami nasze błędy wychodzą nam na dobre,bo wole ciebie w Hiszpańskiej wersji :)))
OdpowiedzUsuńJa Ci wierzę - sukienka może wyczerpać psychicznie i doprowadzić do myśli samobójczych :P
OdpowiedzUsuńoj a ja uwielbiam czerwień. Musisz sprawić sobie Córkę...wtedy da się przerobić tak pocięty materiał na mniejsze sukienki i nic się nie traci :)
OdpowiedzUsuńOj ale wiesz - trudno tak "ustrzelić" dziewczynkę ;)To nie takie proste.
Usuńhihihihi no tak , sama mam jedną na trójkę , za to moja przyjaciółka ma 3 dziewczynki...reguły nie ma...ale "żeby wygrać trzeba grać" :)
UsuńSłowem: próbować do SKUTKU :D
Usuńno może do siódmego syna..i basta,bo potem będzie potrzebny autobus.
UsuńEfekt końcowy jest doskonały!!! I tym bardziej chylę czoła, że to dzieło autorskie, a nie wykrojowe.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńHehe..no co mi ta historia przypomina...jak kiedyś w czasach młodości uszyłam sobie bordową, powłóczystą suknię i do tego z aksamitu....to dopiero był strzał w 60-tkę :-)..nawet jej nie przerabiałam, tylko wydałam. Dobrze, że miałaś cierpliwość do swojej - teraz jest super i dekolt też ma hiszpański ;-)
OdpowiedzUsuńAle widzisz.... uszczęśliwiłś kogoś innego :D
UsuńPiękna! i pięknie odszyta, ale pięknie odszyta to już JAK ZWYKLE :)
OdpowiedzUsuńNie mogę odczekać się sesji na Tobie, żeby nie wiem jaka ta Twoja Hermenegilda nie była doskonała, to nie ma duszy ;P
Cierpliwie czekać będziem :)
Tego uczucia podekscytowania do przymiarki, nie doświadczasz chyba tak jak ja... u mnie zawsze klapa totalna po przymiarce :)
Sus myślisz/mówisz poważnie? Sprzedać to nie, ale jak Ci nie przeszkadza moje nazwisko to jedną Ci mogę podarować. Obie jednak są zapisane z tyłu :)
OdpowiedzUsuń