A tutaj link do (póki co tworzonego) albumu -> ALBUM NA PICASIE
![](http://1.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-1qgLBgVI/AAAAAAAAIFA/VpqQxri0Cxg/s200/img_2038.jpg)
![](http://3.bp.blogspot.com/-khdsIidDUG0/TdEKpUmy6oI/AAAAAAAAMBQ/tKWz55PtmA4/s200/img_2056.jpg)
![](http://2.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-1XDYg_MI/AAAAAAAAIEw/89K009DCSQU/s200/img_2104.jpg)
![](http://2.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-1Wx1RDVI/AAAAAAAAIEo/oJtz7hlSfwU/s200/img_2189.jpg)
![](http://1.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-1Wk2NaBI/AAAAAAAAIEg/YIlerHAUc-4/s200/img_2190.jpg)
![](http://1.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-1WM9L30I/AAAAAAAAIEY/r3Q_nyVTLlA/s200/img_2243.jpg)
![](http://1.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-00a0qn_I/AAAAAAAAIEQ/3BRgFTBnUoM/s200/img_2763.jpg)
![](http://1.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-00SuWncI/AAAAAAAAIEI/zQsAeHk6NDw/s200/img_2806.jpg)
![](http://4.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-0zxMLojI/AAAAAAAAIEA/_0JoKXeTpd8/s200/img_3247.jpg)
![](http://3.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-0zQQsbXI/AAAAAAAAID4/NA8ZYTxE624/s200/img_3275.jpg)
![](http://3.bp.blogspot.com/_e3sppWdSp5Y/TF-0zCG1H3I/AAAAAAAAIDw/eA7Jf40mWTk/s200/img_3365.jpg)
Sukienka, w kolorze śmietankowym, była szyta na wzór White One 414 (o czym już wcześniej pisałam). Składała się z 4 warstw:
1. muślin
2. atłas
3. sztywnik (dół)
4. podszewka (dół)
Wcale nie była lekka jak mogą sugerować zdjęcia. Wręcz przeciwnie - gruby atłas i sztywnik swoje ważą. Z drugiej strony miałam wrażenie "solidnej" kiecki więc nie było źle.
Generalnie byłam pewna, że sztywnik nie będzie konieczny. Do czasu... ostatniej przymiarki. Okazało się, że mimo 3 warstw materiału (w tym grubego i sztywnego atłasu) bielizna "przebija" od spodu :D Masakra, cokolwiek podkładałyśmy z krawcową (kolejne warstwy podszewki, płótno) i tak było widać jakiego kroju mam majtki :P W końcu założyłam spódnicę ze sztywnika i nie dość, że sukienka uzyskała ładniejszy wygląd tz. dzwonka, to bielizna przestała przebijać :)
Wykończenie sukienki jest standardowe: gęsty i niezbyt szeroki ścieg mereżkowy (overlock).
Góra sukienki jest ręcznie drapowana. To pracochłonne zajęcie ale efekt był wart poświęconych 2 dni pracy. Cienki muślin podkleja się specjalną, cienką flizeliną i drapuje co chwilę przyprasowując powstałe zagięcia oraz delikatnie podszywając je ręcznie. Mrówcza robota...
Z efektu końcowego jestem zachwycona. Wiem, sukienka specyficzna i nie każdemu się podoba ale ja czułam się w niej wyśmienicie! Myślę, że do mnie pasowała, nie byłam przebrana , byłam sobą. Przed nami jeszcze sesja plenerowa a potem przeróbka sukienki. Nie sprzedam jej, zostawię na pamiątkę. Podziwiam kunszt z jakim sukienka została uszyta, to dla mnie wzór krawieckiego rzemiosła.
A wy co o niej sądzicie??
PS. Czas zabrać się do roboty i wrócić do szycia ciuszków na codzień :)