30 września 2011

Biżuteria tematyczna

Bardzo spodobał mi się wisiorek, który kupiła Brummig (zdjęcie nr 5). Niestety naszyjniki "tematyczne" u sprzedawcy z allegro skończyły się.

Znalazłam jednak coś co spodobało mi się równie bardzo :D
Oto moje zdobycze: naszyjnik i kolczyki wykonane ze srebra tybetańskiego (what is that?!). Taką biżu będę nosić z prawdziwą dumą :-]



Jeśli komuś spodobał się mój zakup to zapraszam na allegro do Biz-Art.


Pozdrawiam!

29 września 2011

Powrót do przeszłości z Burdą nr: 10/2011

Najnowsza Burda zafundowała nam (tym nieco starszym bloggerkom...) swoisty powrót do przeszłości.


Ów "powrót do przeszłości" objawia się w dwóch aspektach:
* sukienki przywodzące na myśl skromne kreacje z białym kołnierzykiem które dawno, dawno temu widywało się na szkolnych korytarzach (tak, to już prehistoria). Burda proponuje niezwykle grzeczne fasony niepozbawione jednak uroku i kobiecej subtelności :)
* styl hippie w unowocześnionym wydaniu. Żadnych wianków we włosach i "lenonków" - za to wiele zwiewności i stylowych dodatków.
Jest też sporo "śnieżnych " modeli nawiązujących do stylu norweskiego.

O ile "grzeczne" sukienki bardzo przypadły mi do gustu, o tyle styl hippie niekoniecznie.

W zasadzie Burdę 10/2011 kupiłam dla tych modeli (zdjęcia pochodzą ze strony Burdy):
* sukienka model 116 z kołnierzykiem "bebe" - można fajnie pokombinować z dodatkami :)


* sukienka "princesska" model 120 - rzecz w tym, że podobną uszyłam niedawno ze Złotego Kroju (te same cięcia). Niemniej jest ponadczasowa i naprawdę ładna.


* sukienka model 125 z koronkową wstawką - przepiękna, elegancka!


* żakiet model 105

* przedłużony żakiet 105 czyli płaszcz model 106


I to byłoby na tyle...
Czuję się troszkę rozczarowana. Poprzednie wydania Burdy zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu. Być może wyłowię coś jeszcze ale póki co tylko to.

Jeśli chodzi o Burdę Plus to zachwycił mnie fason i kolor sukienki model 138A. Wspaniała!


Gdyby ktoś chciał zobaczyć wszystkie modele to zapraszam tutaj -> KLIK

A w ogóle to ten numer kupiłam wyjątkowo późno. W sklepie, w którym zawsze odkładają mi gazetę, tym razem Burda nie dotarła. Zdesperowana wyruszyłam na poszukiwania i mam :)

Pozdrawiam!!

26 września 2011

Na wyraźne życzenie - retro sukienka ze Złotego Kroju

Dzięki Wam, Koleżanki bloggerki, dopadła mnie "głupawka", której efekty możecie oglądać poniżej :> Tylko i wyłącznie dzięki Wam... Możecie być z siebie dumne bo normalnie to bym tego sama nie zrobiła ;-)







Całusy! :)

PS. Pytacie mnie tutaj na blogu i na forum gdzie kupiłam metki odzieżowe. Kupiłam je na allegro u użytkownika -MATIAS- i mogę tego Pana polecić :)

25 września 2011

Pierwsze zderzenie ze Złotym Krojem - sukienka taka o... retro!

Patrze na tę sukienkę i cały czas chodzi mi po głowie myśl: lata 20-te, lata 30-te. Dobrze kojarzę??


Od razu napiszę, że nie potrafię obiektywnie zrecenzować pierwszej kreacji uszytej ze Złotym Krojem. Powód jest banalnie prosty: sama... na własne życzenie, nie bójmy się użyć tego słowa, spartoliłam sukienkę. Spoko, spoko, mam już skrojone spodnie więc recenzja będzie.

Sukienka pierwotnie była w całości skrojona z elastycznej koronki (zakupionej u Kory). Świetna tkanina! Z kolei spód skroiłam z elastycznej podszewki (genialna rzecz tylko trochę drogawa).
Nie będę opisywać całego procesu szycia, w każdym razie przedobrzyłam podczas zszywania (na czysto overlockiem!) i wyglądałam w niej jak oplerka. Masakra! Rzuciłam kiecką w kąt nie mogąc znieść porażki.


Jak to u mnie zwykle bywa, najlepsze pomysły przychodzą podczas kąpieli albo w kościele na kazaniu księdza proboszcza ;) Tym razem olśnienie przyszło w wannie. Tyłu sukienki nie dalo się uratować. Gruba koronka podczas szycia poprzesuwała się przez co raz zrobiły się marszczenia i "buły" akurat na pośladkach... W idealnym miejscu, nie ma co. Więc wyprułam cały tył (przypominam, ścieg overlockowy!) i na nowo skroiłam oraz uszyłam go z elastycznej, grubej dzianiny w kolorze czekoladowym. I w ten sposób uratowałam sukienkę :)


Rękawy pierwotnie miały być długie, jednak gdy ubrałam sukienkę to wyglądałam jakoś tak buro i smętnie. Rękawy 3/4 i kawałek odsłoniętej reki ożywiły całość i jest zdecydowanie lepiej.

Podsumowując: z efektu końcowego jestem naprawdę zadowolona. Do sukienki założę jasne szpilki i korale widoczne na pierwszym zdjęciu. Włosy upnę w wysoki kok na czubku głowy i myślę, że będzie fajnie.

Aha jak możecie zobaczyć - ometkowałam swoją odzież. Pozazdrościłam Centarze i też zamówiłam sobie wszywki odzieżowe. Może kiedyś coś większego z tego szycia będzie. Pożyjemy - zobaczymy.


Do następnego ;)

18 września 2011

Inauguracja jesieni - narzutka model 117, Burda nr: 8/2011

Drodzy Czytelnicy nie wiem jak Wy ale ja dziś zainaugurowałam jesień :)

Pomysł był taki: wpaść na chwilę do Wisły, zobaczyć czekoladowego Małysza i pojechać do Bielska. Plan został wykonany.
A narzutkę w kolorze "buraczek-melanż" skończyłam szyć dziś rano. I tym samym żyję już jesienią :)

Narzutka model 117 to ciuch niezwykle wdzięczny - nie tylko w szyciu ale także w noszeniu. Popełniłam jednak dość znaczny błąd a mianowicie kupiłam za mało materiału. Dla mnie norma bo najpierw kupuję a potem myślę co uszyję. Efekt jest taki, że rękawy musiałam dosztukować i nie dałam rady wykroić obszycia podkroju szyi. Na szczęście wystarczyło dwukrotnie podwinąć materiał i wszystko wygląda elegancko. Jest to jednak "nie po krawiecku".

Narzutkę tę można nosić luźnie zwisającą... albo spiąć paskiem w talii. Żałuję, że na zdjęciach nie zobaczycie jej spiętej - musicie mi uwierzyć na słowo. Ten miękki materiał kapitalnie daje się formować, drapować, przymarszczać i zakładać. Dla mnie bomba! Uwielbiam taki luźny styl.

Minusem kroju jest to, że ciuszek jest baaaardzo obszerny a rękawy strasznie szerokie! Nie widzę sensu dodawania zapasów na szwy. OK, takie ciuchy mają być luźne ale narzutka w rozmiarze 36 wygląda jak bezkształtny worek, aż się prosi zrobić małe wcięcie w talii. Z kolei Ink pisała w komentarzu o nadmiernie szerokich rękawach. Ink nie odpisałam Ci ale rękawy wszywałam dużo wcześniej i też to oczywiście zauważyłam. Tylko ja najpierw wszystko fastryguję więc przed ostatecznym zszyciem mogłam jeszcze wprowadzić poprawki.

Dobra, dość ględzenia.
Szczególiki:




Żywa bryła:





I... tak tak, nasz Mistrz z białej czekolady :) Widziałam tę figurę z 8 lat temu. Pan Adam wyglądał dokładnie tak samo, ani jednej zmarszczki więcej ;)



Pozdrawiam!!

PS. Na pytanie z posta "Jesień dzianinami się zaczyna" odpowiem w najbliższym czasie.

Gdyby kogoś interesowało:
* narzutka - Burda (made by Susanna)
* spodnie - Burda (made by Susanna)
* torebka - Kappahl
* buty - Ryłko

12 września 2011

Ludzie są bezczelni czyli naruszenie moich praw autorskich

Drogie koleżanki Bloggerki, piszę ku przestrodze.

Staram się, aby każdy wpis na moim blogu był ciekawy.
Staram się aby był napisany "lekką ręką".
I staram się aby był okraszony humorem, ponieważ nie chcę abyście przysypiały czytając tekst (ok, nie zawsze mi to wychodzi ale liczą się intencje, no nie).

Pytanie: po co to wszystko?! Po co regulaminy, po co informacje na blogach o nietolerowaniu kradzieży. Przecież można szybciej i łatwiej - wystarczy "poczęstować się" czyimś tekstem/zdjęciem, wkleić na swojego bloga i udawać, że to "moje dzieło".

Taka sytuacja spotkała mnie i blogujące siostry Sistu.
Nie będę robić darmowej reklamy owej pani, która bezprawnie poczęstowała się tekstami z naszych blogów. Powtórzę raz jeszcze (bo wiem, że to tutaj przeczyta) to co napisałam w e-mailu i księdze gości: proszę ruszyć głową i bezczelnie nie kopiować innych.
Mogłabym to strawić, gdyby była choć krótka informacja, iż teksty są autorstwa Susanny i Sistu - niczego takiego jednak nie znalazłam. Jest za to "toćka w toćkę" kopia naszych bloggowych wpisów.


Chcę natomiast bardzo serdecznie podziękować Czytelniczce mojego bloga, która zawiadomiła mnie(i Sistu) o tej bulwersującej sprawie. Raz jeszcze dziękuję moja wirtualna Koleżanko! Przesyłam pozdrowienia i uściski :)

Dobranoc!

[edycja]
Dziewczyny spieszę donieść, że blog z kopiami naszych opisów zniknął :) Oby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.

11 września 2011

Jesień dzianinami się zaczyna

Latu, jak Reprezentacji Polski w piłce nożnej, znowu nie wyszło.
Na szczęście zbliża się jesień.

Końcówka lata, rzec można, jest udana ale to już jednak wrzesień... Na szczęście uwielbiam jesień! Oczywiście taką nasyconą kolorami, ciepłą, ze spadającymi liśćmi w różnych kolorach, z zapachem suszonych grzybów - ahhh coś cudnego! Jest w niej coś magicznego, jakaś melancholia zaklęta - moje klimaty. Plucha i przenikliwy ziąb mnie nie interesują więc liczę, że może w tym roku choć jesień dopisze?! Wówczas można Małża wziąć za rękę i pomaszerować na spacer.

Jesień uwielbiam także za możliwość noszenia dzianin a jak wiecie dzianiny to moja "mała obsesja" :) Ten blog powinien nazywać się jakoś tak: "Susanna i jej dzianiny" albo "Susanna szyje dzianiny" ale na zmianę nazwy już chyba deczko za późno ;)

O szyciu letnich ciuszków już nawet nie myślę. Co prawda zaczynam dwutygodniowy urlop ale nie wiem czy uda nam się gdzieś wyjechać. Już czas aby zaopatrzyć się w coś cieplejszego. Zaczęłam szyć pierwszy ciuszek z przeznaczeniem na chłodniejsze dni, jest to narzutka z Burdy 8/2011. Moja koleżanka Alicja także zamówiła u mnie taką samą narzutkę.

A teraz przedstawiam Wam moje najnowsze nabytki - melanżowe dzianinki w różnych kolorach. Co z nich będzie? Prawdopodobnie narzutki oraz jakieś dopasowane bluzki, których mi stale brakuje. Cenowo wychodzą korzystnie: od 6 zł do 11 zł/m bodajże.


Zakupiłam także wykroje z Burdy po 6 zł/szt (nie mogłam się powstrzymać) oraz czarną tkaninę o wdzięcznej nazwie titanic - z przeznaczeniem na małą czarną. No i czekoladową dzianinkę, której nie kupiłam ostatnio oraz kawałek jeansu na spódnicę.


A jak u Was przygotowania do jesieni? Pewnie też zaczynacie już szyć nieco cieplejszą odzież :)

Ahhhh chciałam Wam jeszcze pokazać mój składzik z materiałami. Zrobiłam małe przemeblowanie na regale, opróżniłam półki i komory, wyjęłam wszystkie posiadane tkaniny i wreszcie mam je pod ręką, blisko maszyn. Powód jest banalnie prosty:
-> czasem szukam jakieś tkaniny i nie potrafię jej znaleźć
-> nie zdaję sobie sprawy co mam w "składziku" i niepotrzebnie wydaję pieniążki
Mąż jest w szoku... a ja wiem, że koleżanki-bloggerki mają jeszcze więcej "zachomikowanych" materiałów :-P


Pozdrawiam!

9 września 2011

Weselne (już) wspomnienie

W związku z Waszą nieocenioną pomocą w wyborze kreacji na ślub Agi i Darka, czuję się zobowiązana napisać krótką relację z tego wyjątkowego dnia.

Wróciliśmy do domu po 4 rano ale ponieważ mój rytm snu został zaburzony ;) od rana jestem na nogach i padnę "na dziób" zapewne wieczorem :)
Po pierwsze Panna Młoda - Aga wyglądała tak jak Panna Młoda wyglądać (moim zdaniem) powinna: skromnie, elegancko, efektownie, naturalnie. Była po prostu sobą a suknia ślubna w 100 % odzwierciedlała jej charakter. Mówiąc najprościej: nie była przebrana ale ubrana. Sukienkę miała uroczą, muślinową, zwiewną i delikatną. Przy tym wspaniale eksponowała atuty figury mojej Drogiej Przyjaciółki :)

Przed ślubem zostałam poproszona o zrobienie ozdoby do włosów. Był to kwiat z białej organtyny całkiem sporych rozmiarów, Zapięcie "żabka" sprawdziło się idealnie, ozdóbka trzymała się dzielnie calutkie wesele, nie straszny jej był ani porywisty wiatr ani szalone tańce i zabawy :) Aga miała do wyboru kilka wariantów, między innymi ozdobiony cyrkoniami Swarovskiego, ale tak jak czułam - wybrała ten najprostszy :)


Żeby nie było wątpliwości - to moje dzieło ;)

Po drugie moja kreacja - wybrałam dziewczęcą sukienkę H&M. Wiem, odpowiedniejsza na tak zacną okazję była ta z Taboo ale dziękuję Bogu, że jednak wybrałam H&M. Wybawiłam się na maxa a sukienka sprawdziła się w 100%! Czułam się swobodnie i wygodnie. Szarfę po kilku godzinach zdjęłam.

Po trzecie dziękuję Wam raz jeszcze za ogromną pomoc i wszelkie sugestie!! Cieszę się, że na czytelników mojego bloga mogę po prostu liczyć :-*

Po czwarte... cudownej Młodej Parze (w sumie to już starej :P ), Agnieszce i Darkowi, raz jeszcze życzę samych magicznych chwil we wspólnym życiu, miłości gorrrrrrrącej i trwałej :D oraz takiej radości i optymizmu, jaka biła od Was w dniu Waszego ślubu :-* Było CUDNIE!!!!!!!!!!!!!

A tutaj moje dwa ulubione zdjęcia mojej ulubionej Młodej Pary:



Pozdrawiam!!

7 września 2011

Trudny wybór - pytanie do Was

Drogie Czytelniczki proszę o ocenę. Mam czas na podjecie decyzji do 8 września do godziny 12:00 :)

1. Sukienka z Burdy model 125 (bez halki) - źle się w niej czuję, krępuje ruchy w górnej partii ciała. Raczej napewno jej nie założę (nawet jej nie prasowałam) ale ponieważ chciałyście mnie w niej widzieć dlatego zamieszczam zdjęcie. Poza tym uważam, że jest urocza i ma piękny krój.


2. Złota sukienka Taboo, którą bardzo lubię. Obawiam się jednak, że po zjedzeniu obiadu i innych smakołyków, mogę mieć problemy ze swobodnym poruszaniem się w niej ;)


3. Sukienka H&M z fiszbinami - też dobrze się w niej czuję i skłaniam się właśnie ku niej. Żeby dodać jej nieco "wyrafinowania" można przewiązać pas ozdobną szarfą.




Wracając jeszcze na moment do "burdowej" sukienki - żałuję, że straciłam na nią tyle czasu i energii. Mogłam go spożytkować inaczej, chociażby na uszycie czegoś ze Złotego Kroju lub Papavero.
Nie wiem dlaczego ten krój wyszedł tak feralnie (dla mnie oczywiście), być może moja sylwetka preferuje tylko rękawy wszywane a nie trawi kimonowych?! W każdym mam "lekcję" na przyszłość.

Czekam na Wasze sugestie.

Średnio zadowolona... sukienka model 125, Burda nr: 11/2007

Dziś notka bez zdjęcia. Zdjęcie sukienki pojawi się po weselu.

Jak sam tytuł wpisu wskazuje sukienka, którą uszyłam na wesele przyjaciółki, nie powaliła mnie na kolana. A szkoda bo szyło się ją naprawdę fajnie. Tz. na początku szyło się ją fajnie. Wena, duuużo weny twórczej i nagle pac! Pani już dziękujemy, było fajnie ale się skończyło... adios.

Z twarzą wykrzywioną grymasem bólu zabrałam się jednak za dokończenie "dzieła". Boże jak mi się nie chciało to tylko ja wiem. Czasem tak mam że po napadzie euforii dopada mnie krawiecka depresja i wszelkie chęci do szycia odpływają w siną dal.

Sukienka pod względem wizualnym wygląda przyzwoicie (o czym niebawem się przekonacie) ale moim zdaniem ta forma jest niewygodna. Czuję się w niej mało komfortowo, że tak powiem. Szczególnie w ramionach. Żeby nie było - dodałam sporo więcej na zapasy na szwy a mimo wszystko coś tam nie gra. Widać ten typ tak ma.

Uszyłam (no dobra dziś muszę uszyć jeszcze halkę żeby nadać sukience kształt bombki), zaprezentowałam się Rodzicielce i usłyszałam: "wyglądasz jak dziewczynka z ósmej klasy" (to samo powiedziała gdy zobaczyła moje zdjęcie do dyplomu!). Dzięki mamo... umiesz podnieść na duchu.

Teraz zastanawiam się czy nie założyć innej kreacji?! Mam sukienkę z H&M w której jeszcze nigdzie nie byłam. Mam sukienkę z drugiego dnia swojego wesela, która z pewnością jest bardziej elegancka. I mam zagwozdkę :)

Póki co wyglądam tak:




... zrezygnowana.

Pozdrawiam!