19 grudnia 2013

Autka trzy

Autka trzy uszyły się już jakiś czas temu. Grzecznie leżały zapakowane w folię ochronną i czekały na wypchanie się ;) A wypchane są antyalergicznym wkładem silikonowym bo są przeznaczone dla najmłodszych dzieciaczków.


Autka z serii GARBUS i DUŻY FIAT są moim pomysłem na czas ząbkowania. Mięciutkie, milutkie i kolorowe. Uszyte z bawełny, miękkiego polaru i sztruksu. Pobudzają wyobraźnię i zmysł wzroku.


Stasiowi już dokuczają swędzące dziąsła ale póki co jest jeszcze ciut za mały i nie wykazuje zainteresowania takim szmacianym gryzakiem. Zdecydowanie woli zwykły plastikowy gryzak lub żyrafkę Sophie. Ale dla niego autko już się szyje, myślę, że jeszcze miesiąc i młodzian polubi wszywki i tasiemki.


Gdyby ktoś miał ochotę kupić autko swojemu (lub nie swojemu) dziecięciu to zapraszam - koszt: 35 zł + przesyłka (8 zł).


Pozdrawiam!
Sus

10 grudnia 2013

Dziękuję

Dziękuję za Wasze modlitwy, słowa wsparcia i pociechy, trzymane kciuki. Dziękuję, że mimo dzielącej nas odległości mogłam poczuć Waszą obecność. Długo zastanawiałam się czy pisać o tym na blogu - wszak mój blog może nie jest lekki, łatwy i przyjemny ale traktuje o zupełnie przyziemnych sprawach. Z drugiej strony otrzymałam od Was tak ogromne wsparcie, że jednak postanowiłam wyjaśnić poprzedni wpis. Wiecie, jednak trzeba będzie to życie na nowo układać.

Mama odeszła do Pana. Nie lubię słowa umarła bo to tak jakby wpadła w pustkę a przecież po drugiej stronie nie ma pustki tylko jest ŻYCIE. Jak mówi św. Paweł: nasze życie zmienia się ale się nie kończy. Mamusia przegrała walkę z ciężką chorobą. Miała zaledwie 59 lat, w lutym mieliśmy hucznie świętować jej 60-te urodziny. Trudno pojąć, że człowiek pełen energii, wigoru i radości życia znika w ciągu 1,5 miesiąca.

Tak sobie teraz myślę, że mam świętą w niebie. Nie piszę tego aby  pocieszyć samą siebie (bo to strasznie boli i nic nie jest w stanie mnie pocieszyć) ale dlatego, że zaraz po śmierci Mamy poczułam radość w sercu. Nie potrafię tego swoim małym rozumkiem ogarnąć mimo, że przez 5 lat studiowałam teologię. Być może dała mi znać: "nie martw się o mnie, jestem szczęśliwa".
Mama w chorobie bardzo cierpiała. Cierpiała a zarazem była niezwykle cicha i cierpliwa. Nigdy się nie skarżyła, nie miała też pretensji do Pana Boga choć wiem, że chciała żyć. Wiedziała, że umiera. Walczyła z czerniakiem złośliwym, który w ostatniej fazie zaatakował mózg. Przykro było patrzeć na osobę tak bliską sercu, tracącą świadomość, nie mogącą rozpoznać swojego wnuczka, na którego czekała i z narodzin którego tak bardzo się cieszyła. Tydzień przed śmiercią miała krótki przebłysk świadomości - pogłaskała Stasia po główce. Tak się cieszyłam! A potem było coraz gorzej i gorzej i gorzej aż do... Wierzę, że Staś ma teraz zapewnioną najlepszą opiekę prosto z nieba. Wszyscy mamy.
Mama umarła w domu otoczona bliskimi. Umarła tak cichutko i spokojnie, że nie zauważyliśmy kiedy nastąpił moment przejścia. Jakby ktoś zdmuchnął płomyczek świecy. Ale to dobrze bo te wcześniejsze dni były straszne.

Bardzo liczyłam na cud. Wszyscy liczyliśmy, właściwie to żyliśmy tylko tą myślą. Mama na niego zasługiwała ale widać, Pan Bóg miał inny plan. Wielkim pocieszeniem dla mnie jest cytat z Księgi Mądrości:
Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. (...) Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł. Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości. A ludzie patrzyli i nie pojmowali, ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność.

Jeszcze czuję delikatny uścisk jej dłoni, widzę błękit Jej oczu, słaby uśmiech i kurze łapki pod oczami gdy się śmiała.
Mamcia będzie tutaj ze mną na blogu. W końcu wiele razy doradzała mi w kwestii szycia. Poza tym to Ona zainteresowała mnie krawiectwem bo sama uwielbiała się stroić. Była bardzo elegancką kobietą.


Niebawem moje 30-te urodziny. Chciałam świętować z rodziną i znajomymi ale teraz marzę tylko o ciszy i spokoju. Bez Mamy nie ma sensu żadne świętowanie więc chyba spędzimy ten dzień w trójkę.
Przez najbliższy rok moim kolorem przewodnim będzie czerń. Nie przepadam za nią więc pewnie będę ją łączyć z innymi kolorami. A Mamę na ostatnią drogę ubrałam w malinowo-srebrną sukienkę, którą miała na naszym ślubie. I wyglądała przepięknie, jak księżniczka.

Z tego miejsca szczególne słowa podziękowania kieruję do mojej Teściowej, która na bloga zagląda. Przez czas choroby Mamy przyjeżdżała i zajmowała się Stasiem. Dzięki temu mogłam jeździć do Mamci do szpitala nawet dwa razy w ciągu dnia a gdy wróciła do domu - zaglądać do niej, podawać lekarstwa i tak zwyczajnie pobyć z Nią. Mimo, że kolana i krzyże wysiadają Ewcia zawsze chętnie opiekowała się Stasiem a ja byłam spokojna o własne dziecko. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!

Na sam koniec przytoczę słowa piosenki zespołu RAZ DWA TRZY "Już":

Już nie powiesz "dobrych snów"
Twych słów
W niebie nie potrzeba już

Bądź dniem, nocą przy mnie bądź
Jak duch
Jak czarodziej dobrych snów

Czas niech płynie poprzez nas
Kto zgasł
Temu niepotrzebny czas

Głos twój ciepły ucichł głos
Już noc
Niebu niepotrzebna noc

Łzy niech płyną wyschną łzy
Więc wiesz
W niebie nie potrzeba łez

Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask

Graj aniele ciszy graj
Twych strun
Niechaj dotknie smutek mój

Weź na drogę dobrych chwil
Kto wie
Co tam w niebie dadzą ci

Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask

Próg przekroczyć nieba próg
Byś mógł
Pukaj aż uchylą wrót

Śpij
O wschodzie słońce drży
To nic
Już nadchodzi chłodny świt 

Nic dodać, nic ująć.

Pozdrawiam:
Sus

25 listopada 2013

Przepraszam

Przepraszam,  że nie odpisuję na Wasze e-maile i privy na Facebooku. Nie mam siły, weny i czasu. Nie wgłębiając się w temat - znaleźliśmy się w bardzo ciężkiej sytuacji. Kto wie o co chodzi ten wie i niech tak zostanie. Nie wiem co się wydarzy w przyszłości ale kto wierzący niech się pomodli o cud. Bardzo o to proszę. Tylko cud może uratować życie bliskiej mi Osoby. 

Na szczęście (odpukać w niemalowane) ze Stasiem wszystko dobrze. Rośnie, rozwija się i jest co dzień fajniejszy (popatrzcie na zdjęcia). I ma najpiękniejszy uśmiech pod słońcem... A jakie ma długie rzęsy ahhhh... To chyba po mnie. Jak ten czas leci, malec rozpoczął już 4 miesiąc swojego życia.



Z nieskrywaną zazdrością podziwiam Wasze krawieckie projekty. Szyjecie bardzo dużo i jest na co popatrzeć. Przepraszam, że nie komentuję. Żal mi serce ściska, bo sama nie mam czasu na szycie choć... choć może kiedyś...? Wiecie jak to lubiłam, żyłam szyciem, rozwijałam skrzydła szyjąc, zapominałam o problemach.
Póki co uszyłam Stasiowi jedną jedyną rzecz: porteczki z serduchami. To było jeszcze wtedy gdy było dobrze. Już z nich wyrósł. Zostawię je na pamiątkę.



Zabrzmi to dziwnie ale zauważyłam, że po pewnym czasie można oswoić tę nieznośną rację bytu, w jakimś sensie do niej przywyknąć ale nie zaakceptować - póki jest jaka jest bo gdy się zmieni to trzeba będzie życie na nowo układać. Dla Stasia, dla Męża, dla siebie. Niczego nie planuję bo człowiek coś tam sobie myśli a Pan Bóg i tak zrobi po swojemu.
Dlatego nie wiem kiedy znów zacznie działać eTasiemka.net. Nie mogę tego przewidzieć ale wiem jedno - wrócę do tego bo to dawało mi radość i spełnienie.

Raz jeszcze proszę o modlitwę. Może Pan Bóg zechce zwrócić zdrowie i będzie jak dawniej?! Wracam do swoich zajęć. Roboty jest tyle, że doby nie starcza. Trzymajcie się ciepło (u nas dziś spadł pierwszy śnieg), szyjcie dużo i z radością. Trzymam za Was kciuki.

Papa
Sus

8 września 2013

A mnię się podoba ;) czyli Burda nr: 9/2013

Dobra, Mała Wrzesząca Główka śpi więc mam chwilkę aby napisać post na blogu.
Wiele osób narzeka na wrześniową Burdę a mi wyjątkowo przypadła do gustu! Po prostu mię się podoba :)


zdjęcie pochodzi ze strony burda.pl

Podoba mi się nie dlatego, że z tyłu znalazłam siebie - znaczy moje zdjęcie w sukience w kwiaty. O rety w ciąży byłam! Jak to szybko minęło...
Podoba mi się, ponieważ doszukałam się kilku ciekawych fasonów. Prostych, wręcz geometrycznych, takich jak lubię. Nie dla mnie feerie barw i kolorowe pióra. Lubię prostotę, w tym się odnajduję i w tym czuję się najlepiej.

Burda 9/2013 i moje typy: 
(zdjęcia pochodzą ze strony Burdy)

* bluzka model 101 A - dla matki karmiącej jak znalazł. Bardzo mnie intryguje.


* bluzka klasyczna model 121 - marzy mi się klasyczna bluzka uszyta z cienkiego jeansu. Jeans mam ale czasu brak.


* żakiet model 103 - specyficzny ale niezwykle uroczy.

* płaszcz model 104 - na bazie żakietu ale jaki fajny :)


* płaszcz model 129 - wow przepiękny i wyrafinowany. Zachwyciłam się nim!


* kardigan model 111 - coś co lubię najbardziej. Grube, ciepłe sweterzysko, którym można się owinąć i poczuć jak w kokonie.


 * sukienka model 109 A,B - prosty fason a jakiś taki intrygujący.


* sukienka model 127 - podobny fason kojarzę z innych wydań Burdy co nie zmienia faktu, że jest śliczna i efektowna.



Prócz tego mamy małych dzieci znajdą w najnowszej Burdzie urocze ubranka i dodatki dla swoich pociech (od rozmiaru 62). Ja tylko oczy nacieszę ;)

A na deser moja skromna osoba:


Przy okazji raz jeszcze ślicznie dziękuję za gratulacje i życzenia z okazji narodzin Stasia :) Spokojna głowa, nie będę ukrywać Młodego i z pewnością jego sweet fotki pojawią się tutaj na blogu. Póki co słodko śpiący Staś.


25 sierpnia 2013

Spieszę donieść...

...że, zaliczyliśmy transfer z małżeństwa w rodzinę :)

Staś pojawił się na świecie 22 sierpnia 2013 r. o 4:30 rano czyli 8 dni przed pierwszym planowanym terminem. Urodzony siłami natury klocuszek (2930 kg i 53 cm) ma się dobrze i zdobył 10 pkt. Polecam porody rodzinne - nie wyobrażam sobie co by było gdyby nie było przy mnie Ślubnego. Będę mu za to wdzięczna do końca życia. Swoją drogą... każdy facet mógłby to przeżyć i na własnej skórze przekonać się, że kobieta to nie taka krucha istotka i że musi sporo wycierpieć aby wydać człowieka na świat.
W każdym razie teraz musimy się lepiej poznać a Młodzian zaaklimatyzować w nowym środowisku. Ale jest słodki (wygląda trochę jak ufoludek) i już potrafi zrobić użytek ze swoich strun głosowych ;)

Z tego miejsca dziękuję Wam drogie koleżanki, które przez całą ciążę byłyście ze mną i udzielałyście mi wsparcia. Dziękuję też za liczne e-maile z poradami - naprawdę się przydały. To teraz będę już mogła dołączyć do grona dumnych blogowych mam :]

Pozdrawiam serdecznie!
Susanna

2 sierpnia 2013

Uszyłam a nie pokazałam - spódnica made by Susanna

Aż mi głupio, że zawracam Wam głowę takimi uszytkami... ale jak się uszyło to wypadałoby jednak pokazać.
W zeszłym roku szyjąc długie spódnice do kostek popełniłam taką oto spódniczkę z cienkiej dzianiny. Nie pokazałam jej na blogu ponieważ stwierdziłam, że jest beznadziejna a poza tym taka banalnie zwyczajna i bez polotu, że szkoda robić jej zdjęcia. Potem żałowałam, że nie uszyłam z tej dzianiny jakieś cienkiej bluzki czy tuniki tylko takie coś 2w1: bo ona może być spódnicą albo sukienką bez rękawów.


A teraz niedawno wybierałam się na badania i jak zwykle nie miałam co na siebie włożyć. Przetrząsnęłam po kolei wszystkie wieszaki w szafie i jakoś tak zupełnie przypadkiem trafiłam na tę kieckę. Postanowiłam dać jej szansę i jakoś zestawić.
Jest na gumce więc stwierdziłam, że brzucho powinien się zmieścić i powinno mi być w miarę wygodnie. Do spódnicy dobrałam bluzkę 2w1 kupioną w lumpeksie. Szczerze mówiąc to czuję się trochę jak cyganka albo kobieta narodowości romskiej ale co tam - długie spódnice są całkiem fajne i podobno nadal trendy ;)



Przy okazji uwieczniam kolejny tydzień ciąży - 36. To już tak niedługo... ale z drugiej strony cieszę się, że prawdopodobnie odzyskam talię  i minie wieeele ciążowych dolegliwości :)

36 tydzień (+ 4,2 kg)


Pozdrawiam!
Sus

30 lipca 2013

Konserwacja odzieży - symbole graficzne (ściąga dla opornych)

Jest coś czego nie potrafię zapamiętać - to symbole graficzne dotyczące konserwacji odzieży. Tzn. symbole pamiętam ale nie kojarzę co dokładnie oznaczają. Miałam to w szkole lata świetlne temu ale do teraz gdy muszę wyprać np. kurtkę sportową, to szukam co dany symbol oznacza. Lubię moje ubrania i nie chcę ich zniszczenia. Mój umysł wypiera się przyswojenia tej trudnej i zawiłej wiedzy, więc aby za każdym razem nie szukać w necie oznaczeń - umieszczę je tutaj na blogu.
Może i komuś z Was to się przyda choć wierzę, że nie wszyscy mają tak zbudyniały umysł jak ja...

Obrazek pochodzi ze strony -> http://pppd.blog.onet.pl

Tutaj też fajna i czytelna tabelka:

Obrazek pochodzi ze strony -> http://mnz.pl/oznaczenia-na-metkach-przewodnik/

Z kolei pod tym LINKIEM znajduje się dokument w formacie pdf i jest w nim chyba wszystko napisane o konserwowaniu wyrobów włókienniczych. Można pobrać, zapisać i wydrukować. To tylko 13 stron ;)

A na stronie sklepu oferującego wszystko do snu (www.wygodny-sen.pl) znalazłam bardzo fajne tabelki - nie tylko z symbolami graficznymi ale także zaleceniami jak prać dany rodzaj tkaniny i jak wywabiać plamy. Mam nadzieję, że właściciel sklepu nie ukręci mi głowy za poczęstowanie się tabelkami (nie chcę żeby te dobroci zniknęły gdyby sklep np. zawiesił działalność czy zmienił miejsce na serwerze).

Symbole:
Obrazek pochodzi ze strony -> www.wygodny-sen.pl

Konserwacja tkanin:
Obrazek pochodzi ze strony -> www.wygodny-sen.pl


Wywabianie plam:
Obrazek pochodzi ze strony -> www.wygodny-sen.pl

Przypominam, że aby powiększyć obrazek naciskamy klawisz ctrl i klikamy nań jeden raz.

Pozdrawiam!
Sus

24 lipca 2013

Pomocnicy w życiu i szyciu - odkurzacz ZELMER VC1200 Cito

Hej! U nas małe przemeblowywanie przed godziną "W" czyli Wyjścia Stasia. Dobrze się składa bo mogę napisać o kolejnym zakupie, który roboczo nazywam ZAKUPEM ROKU 2013. Dziś będzie o bezprzewodowym i bezworkowym odkurzaczu ZELMER VC1200 Cito.
Uważam, że to póki co mój najlepszy życiowo-ciążowo-szyciowy zakup. Dlaczego? O tym za moment.


Odkurzacz bezprzewodowy ubzdurałam sobie już na początku ciąży. Nie będę przecież za każdym razem wyciągać z komórki odkurzacza z rurą. Ciężkie toto, niewygodne, "NIEBEZPIECZNE"... poza tym pojawił się pretekst do poczynienia zakupu a nic tak kobiety nie uszczęśliwia jak zakupy (nawet sprzętu AGD). Po ciągłym ględzeniu i marudzeniu Ślubny w końcu przystał na moją prośbę i powiedział: KUPUJ. Do mnie oczywiście należała decyzja co kupić. Od razu muszę nadmienić,  że ilość pieniędzy przeznaczonych na ten cel była ograniczona (cwany). Przeanalizowałam kilka modeli odkurzaczy bezprzewodowych w podobnym przedziale cenowym, poczytałam opinie i ostatecznie zamówiłam Zelmera. 
Co przemawiało za Zelmerem:
* moc 70 W
* filtr HEPA
* odkurzacz 2w1 czyli podłogowy i ręczny
* w miarę krótki czas ładowania (ok. 5 h a nie jak pisze producent 8h)
* możliwość ciągłego ładowania bez potrzeby wcześniejszego rozładowania akumulatora
* długi czas użytkowania po naładowaniu – ponad 20 minut ciągłej pracy
* 3 dodatkowe końcówki czyszczące
* spory pojemnik na śmieci
* łatwe opróżnianie pojemnika na śmieci
* waga
* ładny wygląd
* bardzo dobra jakoś plastików
* opinie innych kupujących
* 24 miesięczna gwarancja i tzw. Golden Service (ha ha ha)

Charakterystyka mieszkania i powierzchni czyszczących:
W naszym mieszkaniu większą część powierzchni zajmują panele (70 %) zaś mniejszą płytki (30 %). Powierzchnia to ok. 80 m. Mamy tylko jeden dywan z krótkim włosiem (+ kilka mniejszych dywaników) i nie posiadamy zwierzyny ;) Czasem odwiedza nas Ksenka (kocica) lub Tofi (pies). Największym wyzwaniem są jednak nitki i ścinki – tego ci u nas pod dostatkiem! Wiadomo, że podczas szycia nitki rozmnażają się jak komary w pełni lata, do tego na podłodze pojawiają się ścinki tkanin i kurz – dużo drobnego kurzu (pyłku), który osadza się nawszystkim. Kurz najłatwiej usunąć wilgotną ściereczką ale co zrobić gdy dostanie się do podzespołów maszyny czy overlocka? Pomagam sobie pędzelkiem oraz właśnie odkurzaczem z cienką końcówką. Z grubsza kurz zostaje wchłonięty.

 


Generalnie mam fizia na punkcie czystych podłóg. Okien myć nie lubię ale podłogi odkurzam i wycieram codziennie – szczególnie w kuchni, w przedpokoju i łazience. Zwykle do zebrania okruchów i paparochów używałam zmiotki Viledy ale odkąd mam Zelmerka o zmiotce zapomniałam.





Odkurzacz wraz ze stacją parkowania stoi cały czas w kuchni i jest cały czas podpięty do prądu. Jest zawsze pod ręką i jest praktycznie cały czas naładowany. Ładuje się szybko. Tylko 3 pierwsze naładowania trwały dłużej ponieważ czekałam, aż akumulator całkowicie się rozładuje (jak przy zakupie nowego telefonu trzeba sformatować baterię tak samo w tym wypadku). Nie jestem w stanie powiedzieć ile dokładnie ładuje się akumulator ponieważ teraz nie rozładowuje się do końca. Przypuszczam, że ładuje się maksymalnie 5 h a może nawet i mniej.



20 minut pracy to czas wystarczający aby odkurzyć całe nasze mieszkanie. Wiadomo, że te 80 m to nie są puste pomieszczenia – w każdym pokoju stoją meble i różne sprzęty. W każdym razie bez pośpiechu odkurzam wszystkie pokoje i nigdy nie wyładowałam do końca akumulatora. Stąd przypuszczam, że odkurzacz może pracować dłużej niż 20 minut. Zbiera wszystko: okruchy, paprochy, sierść kota, włosy, robale (żywe latające i martwe) oraz piasek z butów. Radzi sobie także z nitkami i mniejszymi ścinkami tkanin. Właśnie teraz Ślubny go docenił gdy np. przekuwa gniazdka w ścianie i zbiera częścią ręczną odkurzacza mniejsze kawałki gruzu i pyłu (ale trzeba uważać i nie przeginać bo gruz to straszne świństwo i łatwo zapychające). Poza tym może szybko pozbyć się okruchów i paprochów z siedzeń w samochodzie.  Ja z kolei używam odkurzacza ręcznego do czyszczenia kanapy czy fotela a zakładając jedną z dodatkowych końcówek wymiatam okruchy z trudno dostępnych miejsc i szczelin. Sięgam też po nią gdy chcę szybko zebrać nitki i ścinki z deski do prasownia czy stołu na którym szyję - wówczas nie zakładam dodatkowej końcówki.



Odkurzacz ma łamaną rączkę i można nim do pewnego momentu dostać się pod meble (jeśli są na nóżkach), sedes (jeśli jest podwieszany) itp.


 

Jest łatwy w czyszczeniu ponieważ szybko rozkłada się i składa.


 
Pojemnik na kurz  i wszystkie plastikowe elementy można myć, tak samo filtr HEPA.


Trzeba też co jakiś czas usuwać nawinięte na szczotkę włosy i nitki - bardzo łatwo wyczuć kiedy to zrobić ponieważ odkurzacz gorzej zbiera śmieci i ewidentnie jest mniej skuteczny. Tutaj także producent mądrze wymyślił, ponieważ szczotkę można w całości wyjąć a włosy przeciąć obcinaczem do nitek czy małymi nożyczkami i usunąć. Tyle o zaletach.
 
Wady:
* serwis Zelmera w Rybniku. To dłuższa historia ale muszę ją opisać tym bardziej, że jest to tak zwany GOLDEN SERVICE czyli powinien świecić przykładem. Po mniej więcej miesiącu radosnego użytkowania akumulator przestał ładować a lampka kontrolna zgasła całkowicie (czerwona - ładowanie, zielona - naładowany). Szybciutko zawieźliśmy odkurzacz do serwisu, który miał 14 dni na naprawę i zwrócenie sprzętu. Chyba już po tygodniu Mąż dostał wiadomość, że sprzęt jest naprawiony i można po niego przyjechać. Z wywieszonymi jęzorami dotarliśmy do serwisu jakieś 3 minuty przed zamknięciem (Rybnik = korki). Pan serwisant nie był w stanie powiedzieć co było usterką ale powiedział, że odkurzacz działa. Super. Po powrocie do domu włączam odkurzacz i słyszę, że owszem działa ale szczotka obraca się coraz wolniej i wolniej - dokładnie tak jak w momencie pustego akumulatora. Nic to włączyłam do prądu i co - lampka od ładowania oczywiście nie świeci czyli akumulator nie ładuje. Wrrr... Nazajutrz dzwonię i mówię, że zwrócili zepsuty odkurzacz. Niemożliwe, u nich działał (tralala). Więc kolejny raz tłumaczę w czym problem. Obiecali nazajutrz przysłać kogoś po odkurzacz żebyśmy nie musieli z nim zasuwać do Rybnika. Po kilku dniach przyjechał ktoś kto odebrał od nas odkurzacz. Czekamy, czekamy, czekamy - nic. Dzwonimy do serwisu i słyszymy głupie tłumaczenie, że niebawem będzie naprawiony, że oddzwonią gdy będzie do odbioru. Nie oddzwonili za to my dzwoniliśmy codziennie bo codziennie miano nam przywieźć odkurzacz. To trwało jakieś 3 tygodnie. Wkurzona ma maxa powiedziałam, że skoro nie wiedzą co jest usterką to mają nam przysłać zupełnie nowy odkurzacz a tego nie naprawiać i sobie zostawić. Stanęło na tym,  że byli skłonni tak uczynić jednak kogoś w końcu oświeciło i udało się naprawić Zelmerka. Usterka okazała się super błaha, tzw. zimny lut. Nie miałam odkurzacza ponad miesiąc czasu i żałuję, że od razu się nie postawiłam. Jeśli tak ma wyglądać serwis to ja dziękuję. Musiałam o tym napisać, obiecałam sobie, że jak będę recenzować sprzęt to wyleję swoje żale tym bardziej, że panowie serwisanci w pewnym momencie uznali mnie chyba za wariatkę. Tak więc serwis w Rybniku radzę omijać szerokim łukiem.
* waga -  odkurzacz nie jest tak lekki jak zapewnia producent. Lekki jest (a nawet bardzo) gdy wyjmiemy część do ręcznego odkurzania bo to w niej jest akumulator i to on najwięcej waży. Natomiast muszę przyznać, że w czasie odkurzania tej wagi nie czuć bo odkurzacz płynnie sunie po podłodze (płytki, panele).
* czasem nie radzi sobie z wyłapywaniem śmieci, które leżą np. blisko szafek w kuchni. Szczotka musi znaleźć się na śmieciu aby go wciągnąć.
* jest dość głośny i naprawdę mógłby być choć trochę cichszy.

Moim celem nie jest namawianie kogoś do zakupu tego konkretnego modelu – jest tego w sprzedaży od groma, tańsze i droższe – do koloru, do wyboru. Piszę konkretnie o tym modelu, ponieważ ten posiadam (od stycznia 2013), jest już przetestowany a sam zakup okazał się dla mnie strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej jeśli w domu jest raczkujące dziecko/większe dziecko/zwierzę i trzeba codziennie odkurzać podłogi. Nie zajmuje toto wiele miejsca, można go zawsze gdzieś dyskretnie schować np. za szafę i mieć cały czas pod ręką. Przypuszczam, że frajda z odkurzania takim wynalazkiem jest też większa bo szybko widać efekty pracy – brud zbiera się w przeźroczystym pojemniku i pojawia się codziennie pomimo codziennego odkurzania :> Zawsze zbiorą się paprochy, nie wiem jak to się dzieje ale są zawsze.


Być może jest to jakiś sposób aby zachęcić pociechy do sprzątania? Nie wiem, tak mi tylko przemknęło przez myśl :) Mąż tylko raz w tygodniu używa tradycyjnego odkurzacza o większej mocy a tak to zasuwamy na bezprzewodowym. Mojej mamie kupiliśmy odkurzacz bezprzewodowy ELECTROLUX ZB 2803 Unirapido i także jest z niego niesamowicie zadowolona. Używa codziennie (to u niej przebywa Ksenia), jest lżejszy od Zelmera, ma nieco większą moc ale nie jest to odkurzacz 2w1. I działa trochę krócej niż 20 minut. Poza tym Zelmer sam stoi nawet bez stacji parkowania (pierwsze zdjęcie) a Unirapido nie.  Niemniej także mogę go polecić.
Myślę, że taki odkurzacz idealnie sprawdzi się też w małym mieszkaniu i może być też świetnym prezentem dla starszej osoby. To byłoby na tyle.

Pozdrawiam!
Sus