Mama odeszła do Pana. Nie lubię słowa umarła bo to tak jakby wpadła w pustkę a przecież po drugiej stronie nie ma pustki tylko jest ŻYCIE. Jak mówi św. Paweł: nasze życie zmienia się ale się nie kończy. Mamusia przegrała walkę z ciężką chorobą. Miała zaledwie 59 lat, w lutym mieliśmy hucznie świętować jej 60-te urodziny. Trudno pojąć, że człowiek pełen energii, wigoru i radości życia znika w ciągu 1,5 miesiąca.
Tak sobie teraz myślę, że mam świętą w niebie. Nie piszę tego aby pocieszyć samą siebie (bo to strasznie boli i nic nie jest w stanie mnie pocieszyć) ale dlatego, że zaraz po śmierci Mamy poczułam radość w sercu. Nie potrafię tego swoim małym rozumkiem ogarnąć mimo, że przez 5 lat studiowałam teologię. Być może dała mi znać: "nie martw się o mnie, jestem szczęśliwa".
Mama w chorobie bardzo cierpiała. Cierpiała a zarazem była niezwykle cicha i cierpliwa. Nigdy się nie skarżyła, nie miała też pretensji do Pana Boga choć wiem, że chciała żyć. Wiedziała, że umiera. Walczyła z czerniakiem złośliwym, który w ostatniej fazie zaatakował mózg. Przykro było patrzeć na osobę tak bliską sercu, tracącą świadomość, nie mogącą rozpoznać swojego wnuczka, na którego czekała i z narodzin którego tak bardzo się cieszyła. Tydzień przed śmiercią miała krótki przebłysk świadomości - pogłaskała Stasia po główce. Tak się cieszyłam! A potem było coraz gorzej i gorzej i gorzej aż do... Wierzę, że Staś ma teraz zapewnioną najlepszą opiekę prosto z nieba. Wszyscy mamy.
Mama umarła w domu otoczona bliskimi. Umarła tak cichutko i spokojnie, że nie zauważyliśmy kiedy nastąpił moment przejścia. Jakby ktoś zdmuchnął płomyczek świecy. Ale to dobrze bo te wcześniejsze dni były straszne.
Bardzo liczyłam na cud. Wszyscy liczyliśmy, właściwie to żyliśmy tylko tą myślą. Mama na niego zasługiwała ale widać, Pan Bóg miał inny plan. Wielkim pocieszeniem dla mnie jest cytat z Księgi Mądrości:
Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. (...) Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł. Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości. A ludzie patrzyli i nie pojmowali, ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność.
Jeszcze czuję delikatny uścisk jej dłoni, widzę błękit Jej oczu, słaby uśmiech i kurze łapki pod oczami gdy się śmiała.
Mamcia będzie tutaj ze mną na blogu. W końcu wiele razy doradzała mi w kwestii szycia. Poza tym to Ona zainteresowała mnie krawiectwem bo sama uwielbiała się stroić. Była bardzo elegancką kobietą.
Niebawem moje 30-te urodziny. Chciałam świętować z rodziną i znajomymi ale teraz marzę tylko o ciszy i spokoju. Bez Mamy nie ma sensu żadne świętowanie więc chyba spędzimy ten dzień w trójkę.
Przez najbliższy rok moim kolorem przewodnim będzie czerń. Nie przepadam za nią więc pewnie będę ją łączyć z innymi kolorami. A Mamę na ostatnią drogę ubrałam w malinowo-srebrną sukienkę, którą miała na naszym ślubie. I wyglądała przepięknie, jak księżniczka.
Z tego miejsca szczególne słowa podziękowania kieruję do mojej Teściowej, która na bloga zagląda. Przez czas choroby Mamy przyjeżdżała i zajmowała się Stasiem. Dzięki temu mogłam jeździć do Mamci do szpitala nawet dwa razy w ciągu dnia a gdy wróciła do domu - zaglądać do niej, podawać lekarstwa i tak zwyczajnie pobyć z Nią. Mimo, że kolana i krzyże wysiadają Ewcia zawsze chętnie opiekowała się Stasiem a ja byłam spokojna o własne dziecko. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!
Na sam koniec przytoczę słowa piosenki zespołu RAZ DWA TRZY "Już":
Już nie powiesz "dobrych snów"
Twych słów
W niebie nie potrzeba już
Bądź dniem, nocą przy mnie bądź
Jak duch
Jak czarodziej dobrych snów
Czas niech płynie poprzez nas
Kto zgasł
Temu niepotrzebny czas
Głos twój ciepły ucichł głos
Już noc
Niebu niepotrzebna noc
Łzy niech płyną wyschną łzy
Więc wiesz
W niebie nie potrzeba łez
Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask
Graj aniele ciszy graj
Twych strun
Niechaj dotknie smutek mój
Weź na drogę dobrych chwil
Kto wie
Co tam w niebie dadzą ci
Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask
Próg przekroczyć nieba próg
Byś mógł
Pukaj aż uchylą wrót
Śpij
O wschodzie słońce drży
To nic
Już nadchodzi chłodny świt
Twych słów
W niebie nie potrzeba już
Bądź dniem, nocą przy mnie bądź
Jak duch
Jak czarodziej dobrych snów
Czas niech płynie poprzez nas
Kto zgasł
Temu niepotrzebny czas
Głos twój ciepły ucichł głos
Już noc
Niebu niepotrzebna noc
Łzy niech płyną wyschną łzy
Więc wiesz
W niebie nie potrzeba łez
Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask
Graj aniele ciszy graj
Twych strun
Niechaj dotknie smutek mój
Weź na drogę dobrych chwil
Kto wie
Co tam w niebie dadzą ci
Jeśli spotkasz tych
Których znałeś idź
Mieni się wśród gwiazd
Obietnicy blask
Próg przekroczyć nieba próg
Byś mógł
Pukaj aż uchylą wrót
Śpij
O wschodzie słońce drży
To nic
Już nadchodzi chłodny świt
Nic dodać, nic ująć.
Pozdrawiam:
Sus