28 października 2023

Co nieco o Łucznikach/Singerach klasy 800 - czy 40 letnie maszyny faktycznie są nie do zajechania?

Już nie mogę zdzierżyć tekstów z ogłoszeń sprzedaży starych Łuczników i Singerów: "sprawdzona, naoliwiona, wyczyszczona i gotowa do pracy" - za 300 i więcej złotych.

Jestem na kilku grupach na Fb w tym na takich ze starymi maszynami. Wiele osób ogłasza tam chęć sprzedaży Singerów/Łuczników klasy 800. To najpopularniejsze modele, wciąż w użytku pomimo upływu 40 lat!
Sama posiadam 3 tego typu maszyny: Łucznika 877, Singera 834 i Singera 833. Wszystkie te trzy maszyny wyglądają niemal identycznie, Łucznik był produkowany na licencji Singera a różni je brak lub dodatek pewnych funkcji.

Najpierw stałam się właścicielką Singera 833 - z przymusu i naprędce gdyż moja poprzednia maszyna zepsuła się a zakupiona nówka sztuka nie dotarła na czas. To już 4 lata jak na niej szyję, w tym czasie była 2 razy w naprawie i szczerze mówiąc teraz też się coś w niej chrupnęło i przestała szyć. Nie będę jej już naprawiać, uważam, że ta maszyna się skończyła.

W międzyczasie kupiłam w bardzo okazyjnej cenie Łucznika 877 - od kobiety, która miała go od nowości. Wyglądał (i nadal wygląda) jak nówka sztuka. Bialutki, bez zarysowań, odprysków itp. Po prostu śliczna maszyna z dwoma ściegami: prostym i zygzakiem. Zapłaciłam za nią chyba 150 zł i uważam, że ta cena była ceną uczciwą. Dlaczego tak tanio? Zaraz wyjaśnię.

Ponieważ nie mogę mieć tylko jednej sprawnej maszyny i w zanadrzu zawsze staram się mieć minimum dwie gotowe do pracy maszyny - tym sposobem otrzymałam za darmo najbardziej klasycznego Singera jaki istnieje: model 834. One są wszędzie, na wszelkich portalach ogłoszeniowych i na wszelkich grupach i forach szyciowych. I to ten model jest najbardziej chwalony i nazywany "nie do zdarcia".

Do sedna: 
Rozrzut cenowy tych maszyn jest ogromny. Aby nie być gołosłowną zerknęłam na portal olx i cóż widzę: najtańszy Singer kosztuje 120 zł a najdroższy aż 999 zł!
Wiadomo: każdy sprzedaje za tyle ile chce ale jeśli potencjalny kupujący widzi tak duży rozrzut cenowy to cena blisko 1000 zł sugeruje, że sprzęt będzie wart tych pieniędzy, będzie nie tylko sprawny ale i posłuży długie lata. Co więcej to nawet może być maszyna nieużywana, zachomikowana w jakieś starej szafie i faktycznie wyglądająca jakby wyjechała dopiero co z fabryki. Cóż z tego...
Zatem co mnie tak boli? Niewiedza kupujących.
Kupując używaną maszynę za 150 zł, 450 zł, 700 zł czy 1000 zł i tak powinno się ją zawieźć do dobrego serwisu na czyszczenie, oliwienie, wymianę paska klinowego oraz kół zębatych. Nawet jeśli w ogłoszeniu sprzedający zapewnia o fantastycznym stanie maszyny i przebytym tuż przed sprzedażą "spa".
Jeśli sprzedający jest uczciwy i faktycznie maszyna była na przeglądzie to bardzo dobrze ALE i tak powinno się wymienić pasek klinowy i koniecznie koła zębate. Sama tylko wymiana kół zębatych u fachowca to koszt ok. 160 zł - serio ktoś kto sprzedaje maszynę za 300 zł wyłoży takie pieniądze?! Wątpię. Prędzej zasugeruje się zachwytami na forach, grupach fb; skopiuje to co piszą inni i puści w świat.

Musicie wiedzieć, że koła zębate są wykonane z plastiku a plastik z czasem (szczególnie jeśli ma AŻ TYLE lat) mięknie i kruszeje. Szyjesz sobie w domowym zaciszu, nagle słyszysz głośne "chrup" i maszyna staje. Nie ma szans ruszyć kołem napędowym, maszynę trzeba zawieźć do naprawy. Nigdy nie wiesz kiedy się to stanie: po miesiącu użytkowania czy po roku ale... stanie się to prędzej czy później. Nie ważne czy szyjesz okazjonalnie czy zawodowo - najwyżej odwleczesz katastrofę w czasie.
Koła zębate są cztery ale skruszyć się mogą tylko dwa. Mechanik może wymienić tylko te dwa ale kolejne dwa i tak skruszeją w niedalekiej przyszłości. Dla pewności warto wymienić za jednym zamachem wszystkie cztery aby zaoszczędzić sobie czasu, nerwów i pieniędzy. Jak pisałam wyżej to koszt ok. 160 zł choć same koła zębate kosztują kilkadziesiąt złotych. Niestety nie każdy ma w domu złotą rączkę, która podejmie się samodzielnej wymiany. W sumie to dość precyzyjna sprawa.

Ja to przerabiałam we wszystkich trzech w/w maszynach i dlatego tak się denerwuję gdy czytam: "maszyna gotowa do pracy, po przeglądzie" czy "to są maszyny nie do zdarcia" lub "szyje na takiej od 30 lat, nigdy nic się z nią nie działo". Otóż są do zdarcia a i wiele zależy od tego ile na niej szyjesz i z jaką częstotliwością. Z pewnością nie tyle co w zakładzie krawieckim, w którym maszyna ma styczność z cienkimi jak i bardzo grubymi/trudnymi materiałami i szyje po kilka godzin dziennie. Nie ma też dużych przestojów czasowych. Wiem co mówię, moja ukochana Husqvarna miała 6 letni przestój a i teraz od kilku lat odpoczywa.

Zatem nie bądź drogi czytelniku naiwnym - bądź obiektywnym. Każda maszyna się psuje, każda wymaga czyszczenia, oliwienia i wymiany zużytych części. Te stare z lat 80-tych też! Mój mechanik ceni te maszyny i sam mówi, że warto je naprawiać bo to dobre maszyny na metalowych podzespołach a i dostęp do części jest praktycznie bezproblemowy.
Jeśli zatem kupujesz maszynę z ogłoszenia to zapytaj czy poza czyszczeniem i oliwieniem było coś jeszcze wymieniane, szczególnie elementy gumowe i plastikowe. Nawet jeśli maszyna wygląda bardzo dobrze i wydaje się być pewnym sprzętem za 700 zł :)

Pozdrawiam!
Sus

PS. Musze tu chyba zrobić małe uaktualnienie i napisać na czym od kilku lat szyję i dlaczego to już nie jest Husqvarna Jade.
PS2. W obecnej chwili mam w zapasie 3 sprawne maszyny do szycia (w tym jeden czołg - Pfaff 91).

4 komentarze

  1. Mam Łucznika, tego z ostatniego zdjęcia u Ciebie, z roku 1987. Dbam o niego, co roku serwisuję, czyszczę. Jest niezawodna, ale tak jak piszesz. Jeśli o nią się dba i nie przeciąża. Mam też nowszą Janoma i polecam. Nigdy nie uważałam, że maszyna ma mięc mnóstwo ściegów. To zależy od tego, kto szyje i co potrafi.
    Pozdrawiam Susanna, już tyle lat znajomości na blogu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest - o maszyny trzeba dbać i ich nie przeciążać a posłużą długie lata. Świadomy użytkownik to skarb :)

      Usuń
  2. W dwóch zakładach usługowych w moim mieście zaraz po wejściu zauważyć można stojącą na biurku maszynę tego typu (nie wiem czy Łucznik czy Singer). Jeden to taki mały sklepik z firankami , zasłonami etc. ale drugi to już zasadniczo pełnoprawny punkt usług krawieckich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na stole także znajdziesz dwa takie Singerki (a właściwie Singera i Łucznika) oraz Pfaffa i te wiekowe maszyny dają radę. No ale dbać trzeba i co jakiś czas wyskoczyć z kasy.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :)