16 listopada 2010

Nie przeszkadzać! Szyję...

Do napisania tego posta zainspirowała mnie Ksena gdyż...



Kiedy zerkam na Ksenkę bezczelnie wylegującą się na naszej "reprezentacyjnej" kanapie, czasem tylko zmieniającą pozycje swojego kociego ciałka...



Gdy śpi kocim, bardzo głębokim snem zwinięta w coś jajo-podobnego bez łapek i główki, to na myśl przychodzi mi tylko jedno: "nie przeszkadzać"!



Mam takie marzenie - malutkie, skromniutkie: zasiąść do maszyny i szyć, szyć, szyć... bez przeszkód! Bez stałego "donoszenia", przez pozostałą część rodziny, kolejnych ubrań do przeróbek krawieckich!

W zeszłym tygodniu, pierwszy raz od chyba 5 lat, dostałam od lekarza L4 na 3 dni. Złapałam jakiegoś wirusa (IMO w pracy) i tak wyszło. W sumie to się nawet ucieszyłam. Pomyślałam: "teraz to sobie poszyję" :) Mam przecież takie zaległości! Nie miałam gorączki więc nie musiałam wylegiwać się w łóżku. Ból gardła był nie do zniesienia więc szyjąc chciałam o nim trochę zapomnieć.
Ledwo usiałam do maszyny a przyszedł dziadek ze spodniami do skrócenia, potem mama przyniosła ciuchy od babci do drobnych (i oczywiście pracochłonnych) poprawek. I tak mi zeszło. A jak już mi się polepszyło to nie chciałam odmówić mężulkowi naleśników z bananami i wzięłam się za pichcenie (w sumie na naleśniki to sama miałam ochotę!).

Musiałam się trochę wyżalić bo mam wrażenie, że nie jestem w tym temacie odosobniona...
Na otarcie łez zrobiłam kilka satynowych broszek, które może ktoś kiedyś kupi?! :)

2 komentarze

  1. :),:) chyba bardzo cię rozumiem, ja nie cierpię przeróbek. Niby to nic a czas ucieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się jakoś nie mogę wziąć w garść. spodnie o trudności trzech kulek mnie demotywują:P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :)