Tym razem chcę pokazać płaszczyk wyszukany w lumpeksie, o ile dobrze pamiętam, w zeszłym roku.
Kupiony na wagę za niewielkie pieniążki. Musiałam tylko zainwestować w czyszczenie chemiczne. Niestety ma parę drobnych "defektów" (których nie dało się usunąć w pralni) ale praktycznie ich nie widać. Najpierw zerknęłam na metkę: 70 % wełny , mój rozmiar, fajny krój i kolor. Decyzja była natychmiastowa.
Zakładam go z nieskrywaną przyjemnością :D Ma prosty krój, idealną długość dla mnie, głębokie kieszenie, zamek zamiast guzików, fajne marszczenie z tyłu i futrzany kołnierz.
Tutaj podczas listopadowego spaceru z Tofikiem :)
Aha pikowana torebka (moja ulubiona) także jest wyszukana w lumpeksie. Mleczko Cif działa cuda - brud schodzi ekspresowo ;)
Sus, płaszczyk mi się bardzo podoba, ale powiem Ci, że Tofik to dopiero rewelka!!! :D Czy to Twój piesek?
OdpowiedzUsuńJagódko dziękuję! A co do Tofika to jest to piesek mojego męża a właściwie teściowej. Jak się okazało to rasowe stworzenie! Albo komuś uciekł albo ktoś go wyrzucił i przybłąkał się biedak do mnie a ja go oddalam w dobre ręce. Jest przefajny i bardzo przyjacielski :D
OdpowiedzUsuńPłaszczyk świetnie na Tobie leży, nie widać żadnych drobnych defektów, świetny kołnierz :)
OdpowiedzUsuńPS podobają mi się Twoje pazurki ;)
Patucha
Śliczny płaszczyk i berecik - uwielbiam nakrycia glowy, bo nie cierpię jak mi marznie potylica, a beret to moje najczęstsza ochrona przed zimnem.
OdpowiedzUsuń