Dzień wypłaty jest chyba ulubionym dniem każdego pracownika. Wypłata co prawda niewielka ale zawsze mogę coś "uszczknąć" na zakup tkanin.
Odwiedziłam mój ulubiony sklep z tekstyliami (podaję adres bo wciąż pytacie gdzie kupuję tak tanio materiały -> KLIK) tzn. odwrotnie - najpierw wybrałam się na zwiady. Wyszłam tak oszołomiona i zakręcona, że próbowałam otworzyć nie nasze auto (opus) i dziwiłam się dlaczego centralny zamek nie działa :D Mało co nie wyrwałam klamki w tym nieszczęsnym samochodzie.
Moje roztargnienie było uzasadnione - co powiecie na śliczne dzianiny w odcieniach szarości, beżu i brązu po 6 zł?! Albo trykot w paseczki w cenie 9 zł! Do tego coś w czerwieni i zieleń z dodatkiem angory za 8 zł :) I wiele, wiele innych. Więcej zapłaciłam tylko za granatowy dżersej (18,50 zł/m) i za czekoladowy sztruks na spodnie dla męża (też ok. 18 zł/m) - reszta tkanin w cenach od 6 zł do 13 zł. W tym sklepie naprawdę można "popłynąć". Powstrzymywałam się jak mogłam, dzielnie walczyłam z samą sobą (i kuszącą coraz nowymi tkaninami sprzedawczynią) i oto mogę już zaprezentować moje małe co nieco:
Wyczerpanie limitu pieniężnego zaowocowało tym, że nie kupiłam jeansu na spódniczkę i zielonej dzianiny ale jak to mówią: co się odwlecze to nie uciecze :> A na allegro zaopatrzyłam się w 8 szpulek nici do overlocka.
31 stycznia 2011
25 stycznia 2011
Smerfna bluzka model 121, Burda nr: 12/2009
"Smerfny" kolor nie jest kolorem mojego życia ale czasem fajnie urozmaicić sobie garderobę.
Pierwsza bluzka, którą uszyłam z pomocą cudownego overlocka :D Nie tak łatwo jest ustawić naprężenie nitek ale jakoś się udało. Poza tym muszę nad tym popracować, bo póki co wszystko odbywa się z nosem w instrukcji obsługi ;) A tak to REWELACJA!
Typowy dopasowany t-shirt z długim rękawem. Wykrój trochę zmodyfikowałam bo nie przepadam za zapięciem z przodu. Prócz tego pogłębiłam dekolt i naszyłam "falbanki" na ramionach :) Na przyszłość muszę pamiętać, żeby nie dodawać już zapasu na szew bo sporo materiału ścinałam. Chyba uszyję więcej tego typu bluzeczek.
Dzianina, z której uszyłam bluzkę była taniutka, kosztowała ok. 6 zł/m wiec koszt całościowy wyniósł niespełna 9 zł :)
Pierwsza bluzka, którą uszyłam z pomocą cudownego overlocka :D Nie tak łatwo jest ustawić naprężenie nitek ale jakoś się udało. Poza tym muszę nad tym popracować, bo póki co wszystko odbywa się z nosem w instrukcji obsługi ;) A tak to REWELACJA!
Typowy dopasowany t-shirt z długim rękawem. Wykrój trochę zmodyfikowałam bo nie przepadam za zapięciem z przodu. Prócz tego pogłębiłam dekolt i naszyłam "falbanki" na ramionach :) Na przyszłość muszę pamiętać, żeby nie dodawać już zapasu na szew bo sporo materiału ścinałam. Chyba uszyję więcej tego typu bluzeczek.
Dzianina, z której uszyłam bluzkę była taniutka, kosztowała ok. 6 zł/m wiec koszt całościowy wyniósł niespełna 9 zł :)
21 stycznia 2011
Burda nr 2/2011
Dziś będzie krotko i na temat.
Mam właśnie w dłoniach najnowszy numer Burdy czyli 2/2011. Dawno nie byłam tak zadowolona z zaoferowanych modeli :)
Przeglądam wykroje, wpatruję się w detale i powoli dostaję palpitacji serca. W głowie już dobieram tkaniny do wybranych modeli i cieszę się jak dziecko.
Radosna ekscytacja, wena twórcza powróciła, chcę przewrócić świat i zrobić porządek (tak! już! teraz!) w szafie, aby starczyło miejsca dla nowych "uszytków".
Oto co mi wpadło w oko:
* żakiet 108 B
* bluzka 106
* spódnica 103 (chyba uszyję ją jako pierwszą)
* spódnica 107 A (świetna jako baza do tworzenia sukienek typu 2 w 1, można pobawić się z górą)
* sukienka 101 (ahhhh niezbędna na lato)
* sukienka 116
Prócz tego zachwycam się uroczymi i szalenie dziewczęcymi sukieneczkami pierwszokomunijnymi :)
Naprawdę z całego serca polecam ten numer Burdy.
(zdjęcie pochodzi ze strony burdamedia.pl)
Mam właśnie w dłoniach najnowszy numer Burdy czyli 2/2011. Dawno nie byłam tak zadowolona z zaoferowanych modeli :)
Przeglądam wykroje, wpatruję się w detale i powoli dostaję palpitacji serca. W głowie już dobieram tkaniny do wybranych modeli i cieszę się jak dziecko.
Radosna ekscytacja, wena twórcza powróciła, chcę przewrócić świat i zrobić porządek (tak! już! teraz!) w szafie, aby starczyło miejsca dla nowych "uszytków".
Oto co mi wpadło w oko:
* żakiet 108 B
* bluzka 106
* spódnica 103 (chyba uszyję ją jako pierwszą)
* spódnica 107 A (świetna jako baza do tworzenia sukienek typu 2 w 1, można pobawić się z górą)
* sukienka 101 (ahhhh niezbędna na lato)
* sukienka 116
Prócz tego zachwycam się uroczymi i szalenie dziewczęcymi sukieneczkami pierwszokomunijnymi :)
Naprawdę z całego serca polecam ten numer Burdy.
(zdjęcie pochodzi ze strony burdamedia.pl)
18 stycznia 2011
Wspomnień czar...
To Karo, swoim komentarzem, sprowokowała mnie do zerknięcia w album ze zdjęciami :-> Patrzę, patrzę i co widzę: 18.01.2002 moja Studniówka :D Wow dokładnie 9 lat temu. To było wtedy gdy bez okularów jeszcze coś widziałam, gdy zdjęcia robiło się aparatami na film a małolaty nie posiadały własnych telefonów komórkowych.
Pokażę Wam moją studniówkową sukienkę. Została uszyta przeze mnie z własnoręcznie skonstruowanego wykroju bluzki. Oczywiście sama nie przerobiłabym bluzki na sukienkę, ale pomogła mi w tym Pani z praktyk krawieckich. Wspaniała osoba, to ona nauczyła swoją grupę uczennic jak tworzyć konstrukcje (także przestrzenne, na bryle) - ja byłam niestety w tej drugiej grupie z inną nauczycielką, która upodobała sobie wykroje z Burdy...
Sukienka składa się z 2 warstw - wierzchnia "złota" warstwa jest z elastycznego, cienkiego i prześwitującego materiału, zaś spodnia to czarna żorżeta. Pierwotnie kreacja miała mieć tylko głębokie wycięcie na plecach ale wszyłam jednak poprzeczny pas materiału dla większego komfortu (problem z biustonoszem). Poza tym ma cięcia francuskie z przodu i tyłu, jest mocno dopasowana i rozszerza się ku dołowi mniej więcej od polowy ud.
Suknię mam do dziś (zostawiłam na pamiątkę), nadal się w nią mieszczę (ciekawe jak długo), zaś Monika pożyczała ją ode mnie kilkakrotnie :) Chyba zrobię z niej papierowy wykrój bo ten poprzedni gdzieś wyparował.
Ehhh to były czasy :)
Pokażę Wam moją studniówkową sukienkę. Została uszyta przeze mnie z własnoręcznie skonstruowanego wykroju bluzki. Oczywiście sama nie przerobiłabym bluzki na sukienkę, ale pomogła mi w tym Pani z praktyk krawieckich. Wspaniała osoba, to ona nauczyła swoją grupę uczennic jak tworzyć konstrukcje (także przestrzenne, na bryle) - ja byłam niestety w tej drugiej grupie z inną nauczycielką, która upodobała sobie wykroje z Burdy...
Sukienka składa się z 2 warstw - wierzchnia "złota" warstwa jest z elastycznego, cienkiego i prześwitującego materiału, zaś spodnia to czarna żorżeta. Pierwotnie kreacja miała mieć tylko głębokie wycięcie na plecach ale wszyłam jednak poprzeczny pas materiału dla większego komfortu (problem z biustonoszem). Poza tym ma cięcia francuskie z przodu i tyłu, jest mocno dopasowana i rozszerza się ku dołowi mniej więcej od polowy ud.
Suknię mam do dziś (zostawiłam na pamiątkę), nadal się w nią mieszczę (ciekawe jak długo), zaś Monika pożyczała ją ode mnie kilkakrotnie :) Chyba zrobię z niej papierowy wykrój bo ten poprzedni gdzieś wyparował.
Ehhh to były czasy :)
16 stycznia 2011
Nie mogła nie wyjść
Ostatnimi czasy zaszyłam się (niemal dosłownie) w pokoju wraz z maszynami i szyłam, szyłam, szyłam... sukienkę na STUDNIÓWKĘ.
Sukienka dla Moniki, córy koleżanki ze studiów:) Do tej pory nie szyłam dla nikogo spoza rodziny, a to co kiedyś szyłam dla mamy i babci to były chyba jakieś bluzki. Stare dzieje. Sukienka mnie przerażała... Stres potęgował fakt, że kreacja miała być z cienkiej satyny, której generalnie unikam jak ognia. Bardzo lubię Monikę, wiem także, że zjeździła chyba wszystkie sklepy w okolicy i nie znalazła nic, co leżałoby na niej tak jak powinno. Monika ma kapitalne wcięcie w talii a od bioder w górę przypomina idealnie wyprofilowaną butelkę coca-coli:) To co jest atutem potrafi jednak nieźle uprzykrzyć życie podczas zakupów.
Kreacja została uszyta z cienkiej, elastycznej satyny w kolorze amarantu na wzór sukienki z Orsay'a. Zmieniłyśmy dekolt, dodałyśmy rozcięcie na lewej nodze, cienkie ramiączka i podszewkę, której oryginał nie posiadał. Stwierdzam, że po zakupie overlocka szycie satyny już mi nie straszne :D
Z efektu końcowego jestem zadowolona. Monika też :)
Najwięcej trudności sprawiło mi prawidłowe ułożenie szablonów na materiale, ponieważ nie miały odgórnie zaznaczonej nitki osnowy. Złe ułożenie = skręcanie sukienki. Poza tym okazało się, że z satyną nie ma żartów i trzeba przestrzegać kilku zasad podczas szycia -> KLIK i KLIK
Poniżej prezentuję efekt końcowy.
Etolę ze sztucznego futerka przypadkiem znalazłam w lumpeksie, jest kapitalna i świetnie pasuje do sukienki. Dodaje jej szyku :> No i wreszcie coś innego niż tradycyjne bolerko :)
I kolejny raz przekonałam się, że są ciuchy, w których podszewka jest niezbędna. Ta sukienka zupełnie inaczej leży z podszewką niż bez, podszewka jest przysłowiową kropką nad "i".
Moniś wyglądała po prostu super! Makijaż, fryzura i dodatki dopełniły całości. Śliczna z niej dziewczyna, prawda:)
Sukienka dla Moniki, córy koleżanki ze studiów:) Do tej pory nie szyłam dla nikogo spoza rodziny, a to co kiedyś szyłam dla mamy i babci to były chyba jakieś bluzki. Stare dzieje. Sukienka mnie przerażała... Stres potęgował fakt, że kreacja miała być z cienkiej satyny, której generalnie unikam jak ognia. Bardzo lubię Monikę, wiem także, że zjeździła chyba wszystkie sklepy w okolicy i nie znalazła nic, co leżałoby na niej tak jak powinno. Monika ma kapitalne wcięcie w talii a od bioder w górę przypomina idealnie wyprofilowaną butelkę coca-coli:) To co jest atutem potrafi jednak nieźle uprzykrzyć życie podczas zakupów.
Kreacja została uszyta z cienkiej, elastycznej satyny w kolorze amarantu na wzór sukienki z Orsay'a. Zmieniłyśmy dekolt, dodałyśmy rozcięcie na lewej nodze, cienkie ramiączka i podszewkę, której oryginał nie posiadał. Stwierdzam, że po zakupie overlocka szycie satyny już mi nie straszne :D
Z efektu końcowego jestem zadowolona. Monika też :)
Najwięcej trudności sprawiło mi prawidłowe ułożenie szablonów na materiale, ponieważ nie miały odgórnie zaznaczonej nitki osnowy. Złe ułożenie = skręcanie sukienki. Poza tym okazało się, że z satyną nie ma żartów i trzeba przestrzegać kilku zasad podczas szycia -> KLIK i KLIK
Poniżej prezentuję efekt końcowy.
Etolę ze sztucznego futerka przypadkiem znalazłam w lumpeksie, jest kapitalna i świetnie pasuje do sukienki. Dodaje jej szyku :> No i wreszcie coś innego niż tradycyjne bolerko :)
I kolejny raz przekonałam się, że są ciuchy, w których podszewka jest niezbędna. Ta sukienka zupełnie inaczej leży z podszewką niż bez, podszewka jest przysłowiową kropką nad "i".
Moniś wyglądała po prostu super! Makijaż, fryzura i dodatki dopełniły całości. Śliczna z niej dziewczyna, prawda:)
9 stycznia 2011
W wielbłądziej kiecce
Wedle Waszego życzenia wklejam fotki w kiecce koloru "wielbłąda" (na żywo tego zwierzaka nigdy nie widziałam ale przypuszczam, że jest w podobnym odcieniu). Małżonek oczywiście stwierdził, że mogłaby być krótsza. Tego jednak się spodziewałam :-P
Od razu przepraszam za beznadzieje zdjęcia, robiłam je sama na statywie no i wyszły jak widać.
Z dwojga złego wolę jednak jak Maciek robi mi zdjęcia ;)
Dawno nic nie pisałam na blogu (przecież to już Nowy Rok!), nie pokazywałam też nic nowego ale muszę się przyznać, że mam dość poważną robotę. Mianowicie szyję sukienkę na Studniówkę, która (o zgrozo!!!) już w najbliższy piątek a ja mam takie tyły, że głowa boli! Niby prosta, niby nic skomplikowanego ale trzęsę się jak galareta i drżę o efekt końcowy. Jak ją oddam Monice to wieeelki kamień spadnie mi z serca :)
Poza tym mam kilka nowych ciuszków w planach ale co z tego wyjdzie - nie wiadomo.
Pozdrawiam Was gorąco! Sus
Od razu przepraszam za beznadzieje zdjęcia, robiłam je sama na statywie no i wyszły jak widać.
Z dwojga złego wolę jednak jak Maciek robi mi zdjęcia ;)
Dawno nic nie pisałam na blogu (przecież to już Nowy Rok!), nie pokazywałam też nic nowego ale muszę się przyznać, że mam dość poważną robotę. Mianowicie szyję sukienkę na Studniówkę, która (o zgrozo!!!) już w najbliższy piątek a ja mam takie tyły, że głowa boli! Niby prosta, niby nic skomplikowanego ale trzęsę się jak galareta i drżę o efekt końcowy. Jak ją oddam Monice to wieeelki kamień spadnie mi z serca :)
Poza tym mam kilka nowych ciuszków w planach ale co z tego wyjdzie - nie wiadomo.
Pozdrawiam Was gorąco! Sus
Subskrybuj:
Posty (Atom)